Rok temu miałam tylko jedno postanowienie noworoczne – sprawić, aby 2015 był jeszcze lepszy niż bardzo dobry 2014 🙂 I co? udało się! A wszystko dzięki spełnionym marzeniom! 🙂
MARZENIE PIERWSZE – SKITOURING
Wędrowanie na nartach marzyło nam się już od kilku lat. Wreszcie w zeszłym roku udało się je zrealizować!
Przepiękny, słoneczny marcowy dzień w drodze z Kuźnic na Goryczkową sprawił, że zima nabrała zupełnie nowego uroku. Gdyby nie potworne otarcia na piętach pewnie udałoby się nam jeszcze trochę pojeździć w poprzednim sezonie. Niestety otarcia wyłączyły mnie na kilka dobrych tygodni – w międzyczasie zima dobiegła końca.
Mimo bólu, sama idea chodzenia na nartach jest wspaniała! Możliwość przemierzania szlaków i zupełnych bezdroży na dwóch deskach daje tak niesamowite poczucie wolności! To chyba jeszcze lepsze niż samo chodzenie po górach. Trzeba tylko znaleźć odpowiednie buty. I jedno jest pewne – I will be back!
MARZENIE DRUGIE – ZIMOWE CHODZENIE PO GÓRACH
Może to niewielki wyczyn pójść w góry w zimie i w śniegu. Szczególnie nie powinien to być wyczyn dla kogoś, kto tak jak ja kocha góry, ale prawda jest brutalna – do ubiegłego roku nigdy prawdziwie nie chodziłam po górach w zimie. Owszem bywały spacery, ale nie prawdziwe całodzienne chodzienie z plecakiem. Sezon zaczynał się wraz z topniejącym śniegiem, kończył gdy spadały pierwsze płatki. W tym roku wreszcie poznałam urok zimowych gór i… zakochałam się bez pamięci!
Sezon zimowy rozpoczęłam w styczniu na Skrzyczym (jeszcze w aurze pół-zimowej) w ramach kursu przewodników beskidzkich.
Dzień później prawdziwie zimową wędrówkę odbyliśmy w Beskidzie Małym, wchodząc na jego najwyższy szczyt Czupel.
Później była Wierchomla, Turbacz, parę pomniejszych wycieczek, o których nie miałam okazji napisać. I wreszcie zakończenie zimowego sezonu, czyli….
MARZENIE TRZECIE – WSCHÓD SŁOŃCA NA BABIEJ GÓRZE
Na Babiej Górze byłam już oczywiście wiele razy, ale obejrzenie wschodu słońca z Królowej Beskidów cały czas pozostawało w sferze marzeń. Aż do maja 2015. I znów w realizacji marzenia pomógł mi kurs przewodników. W nadal zimowych warunkach, ciemną nocą wspięliśmy się na szczyt, aby wraz z grupą innych przemarzniętych i przewianych wielbicieli wschodów słońca obejrzeć jak budzi się dzień w tym cudownym miejscu.
Mój pierwszy wschód na Babiej! I na pewno nie ostatni! Jest coś takiego w tym miejscu i w tym widoku… gdy raz wyziębło się na kość na szczycie Babiej, aby zobaczyć słońce wyłaniające się zza horyzontu trudno zapomnieć o tym przeżyciu. I tylko chce się więcej i więcej!
MARZENIE CZWARTE – TAJLANDIA
Choć podróżujemy kiedy tylko się da, to jednak nasze wycieczki ograniczały się dotychczas do Europy (nie licząc Egiptu). Plan na 2015 – wreszcie zobaczyć inny kontynent! Postawione = zrealizowane 🙂 W kwietniu spędziliśmy niezapomniane dwa tygodnie objeżdżając Tajlandię wzdłuż i wszerz.
Kraj tak odmienny od tego co znamy, tak różny, tak fascynujący i pełen kontrastów, że do dzisiaj nie mam odwagi o nim pisać.
Plan na 2016 – wreszcie opisać nasze przygody w Tajlandii, tak żeby wspomnienia o nich nie umknęły przykryte kurzem czasu. Oprócz walorów kulturowo-poznawczych zdecydowanym plusem wyjazdu do Tajlandii było poznanie Magdy i Radka, z którymi do dziś utrzymujemy kontakt. Kochani, jeśli czytacie – pozdrawiam i do zobaczenia wkrótce! 🙂
MARZENIE PIĄTE – LOT SZYBOWCEM
Szybowiec marzył mi się od kilku dobrych lat. Wreszcie udało się, dzięki mojej drugiej połówce 🙂 Fantastyczny prezent urodzinowy! Zobaczyć świat z lotu ptaka, szybować nad moim kochanym Podhalem.
Przepiękne wrażenia wzrokowe, rekompensujące nieco gorsze wrażenia żołądkowe 😉
Chciałabym jeszcze kiedyś polecieć szybowcem, może tym razem w innym miejscu. A teraz na pierwsze miejsce na liście marzeń podniebnych wysunęła się paralotnia. Zawsze trzeba mieć jakieś marzenia w zanadrzu 🙂
MARZENIE SZÓSTE – RAFTING W SŁOWENII
Rafting i Słowenia, Słowenia i rafting. Nie wiem co marzyło mi się bardziej. Kraj położony tak blisko, a tak zupełnie nam nieznany. Strzeliste góry, zielone łąki, turkusowe rzeki, życzliwi ludzie, czyste miasta i miasteczka – jeśli kiedyś będę musiała wyprowadzić się z Polski, to Słowenia będzie na bardzo wysokiej pozycji potencjalnych miejsc zamieszkania.
Srebrzysta, wzburzona Socza – raj miłośników sportów wodnych. Gdzie jeśli nie tam spróbować swoich sił w raftingu? Mimo strat materialnych, w postaci zgubionej kamerki nie żałujemy tej przygody ani przez moment. Przeciwnie – chciałoby się więcej i więcej! Może tym razem kajak górski? 🙂
MARZENIE SIÓDME i NAJWAŻNIEJSZE
Marzenie siódme (a to ponoć szczęśliwa liczba) jest w trakcie realizacji 🙂 Realizacja potrwa jeszcze trochę, na efekty musimy więc jeszcze chwilę poczekać. Ale zrobię wszystko, żeby się spełniło! 🙂 Dlatego na razie sprawiło, że nasze życie stało się nudne i odsunęło wszystkie inne marzenia na dalszy plan. Co nie znaczy, że zupełnie je wykluczyło, co to to nie 🙂 Dlatego…
PLANY NA 2016
W 2016 chciałabym przede wszystkim, żeby marzenie siódme spełniło się bez najmniejszych zastrzeżeń 🙂 A oprócz tego? Cóż, z powodu “siódemki” nie mogłam podejść do egzaminu na przewodnika beskidzkiego, zatem miło byłoby zdać go w 2016 – choć już wiem, że będzie to baaaaardzo trudne. A reszta? Jak co roku – spędzać każdą wolną chwilę w górach! A jeśli to się uda, to 2016 na pewno będzie szczęśliwy 🙂 Czego i Wam serdecznie życzę!
Piękne zdjęcia, piękne marzenia, więc tym bardziej gratuluję, że udało się je spełnić.
Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok 🙂
dziękuję! 🙂
Wow ile wspaniałych rzeczy Ci się udało dokonać w 2015 roku! Oby 2016 był jeszcze lepszy i żeby spełniały się kolejne Twoje marzenia! Pozdrowienia 🙂
dziękuję! 🙂
Marto, gratuluję realizacji marzeń, trzymam kciuki za zdanie egzaminu na przewodnika.Witaj na blogu po przerwie, cieszę się, że wróciłaś:)
Serdecznie życzę energii i stałej motywacji w 2016 roku serdecznie życzę:))
Lunka, dziękuję z całego serca 🙂 ostatnio moje myśli zaplątają zupełnie inne tematy, stąd cisza na blogu, ale mam nadzieję, że teraz może uda mi się wrócić do częstszego pisania 🙂