Choinkowe cudeńka

Dziadziu Heniu to zdjęcie na grobowcu. To moje “najpierwsze” świadome wspomnienie z dzieciństwa. To zapach Świąt kręcący w nosie najdziwniejszą mieszanką gotowanych grzybów, pieczonego piernika i pasty do podłóg. I choć nie pamiętam takich Świąt z dziadziem, to właśnie Święta są jego czasem – bo dziadziu Heniu to przede wszystkim zabawki na choinkę.

Dzięki nim nasza choinka, choć nie pachniała lasem, choć straszyła łysiejącym tu i ówdzie plastikiem, była dla małej mnie najpiękniejszą choinką świata! W każdą Wigilię o poranku ubieraliśmy ją z tatą, z namaszczeniem wyjmując z pudełek cudeńka stworzone przez dziadzia. A było tego mnóstwo! Studnia, ogrodowa altanka, karmnik z ptaszkami, telefon, fortepian, samolot, bębenek, karuzela i mnóstwo, mnóstwo innych drobiazgów.

A dziadziu? W zasadzie najlepiej pamiętam jego nogę. Noga dziadzia Henia była najcudowniejszą huśtawką, jaką mała dziewczynka mogła sobie wymarzyć. Z kolan dziadzia obserwowałam dwie starsze kuzynki, które leżąc na brzuchach na miękkim dywanie wyżywały się woskowymi kredkami na kartkach papieru. Moje “najpierwsze” wspomnienie…

Kolejne wspomnienie to już szpitalne łóżko, odgradzające dwu i pół letnią dziewczynkę przytulającą obszarpanego pieska Kubusia, od mamy, od taty, od dziadzia. Dziewczynka ociera się o drugą stronę… Wysiłkiem lekarzy, a może i wolą opatrzności, opuszcza szpital zdrowa w mroźny styczniowy dzień. Dziadziu już na nią nie czeka. Jest u Bozi, tak mówi mama. Łaskawość opatrzności ma swoje granice.

Choć w zasadzie nie znałam dziadzia, nie wiem jakim był człowiekiem, to dzięki tym maleńkim choinkowym drobiazgom, zawsze miałam wrażenie, że w Święta dziadziu jest z nami. Co rok wieszając na gałązkach misterne cudeńka z kartonu, zapałek, drewienek i sreberek z czekolady myślałam o tym, który zrobił je własnymi rękami blisko pół wieku temu.

Dziadziu Heniu z zawodu był architektem, z zamiłowania siatkarzem w jednej z krakowskich drużyn (nie napiszę w której, żeby nie narażać się tej drugiej połowie Krakowa 🙂 ). Zaś w długie zimowe wieczory tworzył te maleńkie choinkowe cudowności.  Dzięki temu hobby na naszej choince gościła na przykład Brama Floriańska z Barbakanem! (Dla porównania z oryginałem kliknij tu i tu) Widzieliście takie cuda?!

Niestety nie odziedziczyłam po dziadziu ani talentu, ani cierpliwości. Ja nie – ale moja kuzynka już tak! Zaczęło się od restaurowania dziadziowych zabawek i wyboru studiów – a jakże, musiała być architektura 🙂 Teraz na choince wisi na przykład biurko – wersja dziadziowa “oldskulowa”:

I wersja współczesna, autorstwa równie utalentowanej Kasi:

Choć w dzisiejszych czasach dostęp do wszelkiego rodzaju materiałów jest nieporównywalnie większy (dziadziu zapewne za rolkę folii aluminiowej, którą dziś każdy ma w kuchni dałby sobie odciąć nogę – przecież nie rękę, bo ręce do robienia zabawek są raczej dość potrzebne), to nawet teraz przy konsumpcji czekoladek w kolorowych złotkach i sreberkach wskazane jest skrupulatne rozprostowanie i złożenie na kupkę dla Kasi 🙂 Najlepsze jest to, że Kasia potrafiła z tego talentu zrobić swój sposób na życie – razem z mężem wykonują makiety budynków. Czyli takie jakby zabawki na choinkę, tylko w nieco innej skali 😉 Więcej ich prac możecie znaleźć tutaj. A poniżej jeszcze dwa cudeńka wykonane przez spadkobierczynię talentu:

Dzisiaj w naszym drewnianym domu na krańcu świata choinka pachnie prawdziwym lasem i pierniczkami. Dziadziowe cudeńka wiszą natomiast jak wisiały na choince w domu moich rodziców. I choć moja choinka jest piękna, pachnąca i… moja 🙂 to brakuje mi tego corocznego rytuału wyciągania z tatą kolejnych zabaweczek z pudełek, oglądania ich z każdej strony i mozolnego szukania dla nich miejsca na wydawałoby się już pełnej choince. Zauważyliście, że choćby nie wiem ile ozdób zawisło już na drzewku, to zawsze znajdzie się gałązka na kolejną ozdóbkę? Magia świąt 😉

Zawsze będę patrzeć na Święta z perspektywy tej małej dziewczynki, grzebiącej w pudełku z zabawkami. Ale dzisiaj patrzę też z nieco innej perspektywy, z perspektywy mamy. I choć Słonko będzie mieć swoje własne wspomnienia i pewnie będą się wiązać z choinką na krańcu świata, to chciałabym przemycić mu choć odrobinę tych moich dziadziowo-zabawkowych wspomnień. Swoją drogą Słonko drugie imię ma właśnie po Dziadziu 🙂

A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam radosnych, rodzinnych Świąt i przyjemności z ubierania choinki (jeśli jeszcze nie jest ubrana 🙂 ) Przesyłam moc ciepłych  świątecznych myśli!

Mała ja, na rękach dziadzia Henia 🙂

 

4 Replies to “Choinkowe cudeńka

  1. Piękne! Ja miałam Babcię Julię, która zawodowo zajmowała się ozdobami choinkowymi. Dmuchała bombki, nadawała im przeróżne kształty oraz ozdabiała złotym i srebrnym tuszem. Moja choinka z dzieciństwa była pełna lajkoników, szyszek, kamieniczek, grzybków, mikołajów, aniołków i pajacyków. Bardzo żałuję, że szkło jest tak kruche i nie wiele tego spadku po ukochanej Babci dotrwało do dzisiejszych czasów 🙂

  2. Przyznam szczerze, że trochę mnie ten wpis wzruszył. Świetne ozdoby, a taka choinka z pewnością wyróżnia się wśród innych. Moje wspomnienia z dzieciństwa związane ze Świętami to przede wszystkim Wigilia na kilka stołów (teraz każdy świętuje z najbliższą rodziną). Mnie i dwie kuzynki zawsze “zamykali” na piętrze i w tym czasie wnosili pod choinkę wór prezentów twierdząc oczywiście, że właśnie w tym czasie kiedy nas nie było – przyszedł Mikołaj/Gwiazdka. Robili to nawet wówczas, gdy już wiedziałyśmy, że to ONI, co w niczym im nie przeszkadzało 🙂 !

    1. U nas tata zabierał mnie i kuzynki na spacer na krakowski Rynek – w tym czasie przychodził Aniołek 🙂 Tego białego pustego Rynku nigdy nie zapomnę!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *