Kolejny szczyt korony Beskidów – Czupel w Beskidzie Małym

Po sobotniej wycieczce na Skrzyczne spędzamy noc w schronisku młodzieżowym w Bielsku-Białej. Stamtąd, wyspani nieco bardziej niż dzień wcześniej, wyruszamy na Przełęcz Przegibek. Zmierzamy do Międzybrodzia Bialskiego i choć moglibyśmy nie wysiadając z busa znaleźć się tam za dosłownie kilka chwil, my wybieramy trasę przez góry. A może raczej pagórki Beskidu Małego. Cel – zaliczyć Czupel, czyli najwyższy szczyt tej grupy Beskidów.

W Bielsku cały wieczór lał deszcz. Tutaj, kilkaset metrów wyżej deszcz zamienił się w śnieg. Dzięki temu Przegibek wita nas świeżą, puszystą bielą!

Stąd nasza trasa prowadzi niebieskim szlakiem na Magurkę Wilkowicką. Dojście do schroniska na Magurce nie powinno nam zająć więcej niż godzinę. Potem niecała godzina na Czupel, i kolejna do Międzybrodzia. Trzy godziny w górach w śnieżną niedzielę, gdy w dolinach szaro i mokro – czegóż chcieć więcej 🙂

Pniemy się pod górę po zboczach Sokołówki. To jedyne podejście na naszej dzisiejszej trasie. Według przewodnika “Podczas łapania oddechu warto spojrzeć na zalesione stoki Gaików, Groniki, Przełęcz U Panienki i Chrobaczą Łąkę. (…) W prześwitach w prawo widok na Dolinę Małej Straconki (…) W tle dalekie grzbiety północnej części Beskidu Śląskiego (…)” Powodzenia w podziwianiu widoków – miejscami widoczność ogranicza się do kilkudziesięciu metrów. Nie widać kompletnie nic poza śniegiem. Idziemy w gęstej białawo-szarej chmurze.

Z lekką zadyszką docieramy do szerokiej drogi, która prowadzi nas lekko pod górę. W środku lasu taka droga prezentuje się co najmniej jak autostrada. Po chwili docieramy do rozstajów. Przewodnik podaje, że to tak zwane Narciarskie Rozstaje. Narciarzy jakoś nie widać, ale rozstaje zdecydowanie są. Do naszego niebieskiego szlaku dołączają czerwony i żółty. Czerwonym moglibyśmy wrócić do Bielska przez Przełęcz Łysą. Żółty poprowadziłby nas krótszą drogą do Międzybrodzia Bialskiego. My jednak marzymy o porannej herbatce, zmierzamy więc konsekwentnie do schroniska.

Wokół piękna zima! Gałęzie pokryte lekkim puchem, pod stopami tak miękko, jakbym szła po puszystym dywanie. Każdy krok to przyjemność. Dla stóp i oczu!

Schronisko coraz bliżej – przydroży szyld informuje o piwie za 3,50 zł. W niektórych wstępuje dodatkowa energia 😉 Niestety, twórca leśnej reklamy był przezorny – na wszelki wypadek napisał “Chata na Mgurce” zamiast na Magurce, będzie więc mógł się wymigać od sprzedaży piwa w tak śmiesznej cenie – “Mgurka? To nie tutaj!” 😉

Wreszcie docieramy do schroniska. Nieładne 🙁 Wygląda jak pensjonat, zupełnie “nie schroniskowo” 🙁 Nazywanie takich miejsc schroniskami powinno być zabronione. Na domiar złego w toaletach zamontowano automat otwierający drzwi dopiero, gdy wrzucisz 50 groszy. Jak na dworcu. Albo w miejskim szalecie. Zdecydowanie protestuję przeciw takim schroniskom!

Zmuszeni okolicznościami spędzamy nieco czasu w chłodnej sali na werandzie, słuchając wynurzeń współkursantów o granicach tych terenów, obszarach ochrony przyrody i okolicznych szlakach. Z całą sympatią dla moich drogich towarzyszy niedoli – chwilami wieje nudą 😉

Nieco ogrzani herbatką i innymi rozgrzewającymi trunkami wyruszamy w dalszą drogę. Tuż obok schroniska nieco futurystyczna bryła skrywa centrum turystyki narciarskiej. Skutecznie ukryte we mgle nie gromadzi dzisiaj tłumów. Jednak tereny wokół zdecydowanie sprzyjają skitour’owemu szusowaniu.

Szlaków z Magurki Wilkowickiej odchodzi co niemiara. Do wyboru, do koloru. Dobrze wiedzieć na przyszłość, że w tym miejscu opcji do wędrowania jest tak dużo. Informacja przyda się na pewno w jakiś leniwy spacerowy weekend. Tymczasem wybieramy niebieski szlak i kontynuujemy marsz w stronę Czupla.

Spacer. Droga wiedzie grzbietem, marsz jest więc wyjątkowo przyjemny. W ten mroźny, śnieżny dzień trudno to nawet nazwać wycieczką – to po prostu spacer. I dobrze. Czy już Wam pisałam, że w górach najbardziej nie lubię… wchodzenia pod górę? 😉 jedyną motywacją do tego nieprzyjemnego wysiłku jest świadomość, że na górze będę mogła spokojnie delektować się równą ścieżką prowadzącą grzbietem. Dzisiaj, w świeżym śniegu to niezwykle cenne przeżycie.

Po niecałej godzinie docieramy na Czupel. Gdyby nie tabliczka na drzewie, nawet nie wiedzielibyśmy, że właśnie zdobyliśmy kolejny szczyt korony Beskidów. Jest tak niewyraźny, że nawet zapominam zrobić blogowe (czyli bezpostaciowe i tym samym anonimowe) zdjęcie. Uwierzcie mi więc na słowo – Czupel zaliczony. Całe 933 metry nad poziomem morza.

Stąd już całkiem niedaleko na dół. Odbijamy na czerwony szlak prowadzący do Międzybrodzia Bialskiego. Gdybyśmy zostali na szlaku niebieskim zeszlibyśmy w okolice zapory w Tresnej, nad którą rozpościera się tafla Jeziora Żywieckiego. Nieco niżej Soła zablokowana zaporą tworzy Jezioro Międzybrodzkie, a na końcu najmniejsze Jezioro Czaniec.

Droga w dół upływa pod znakiem rozmów na nieco absurdalne tematy, jak na przykład:

– Grzesiu, czy jeżeli Twój plecak ma pojemność 35 litrów, to znaczy, że można do niego spakować 70 półlitrówek?

Zagadka zapewne pozostanie nierozwikłana, głównie ze względów budżetowych 😉

Szlak prowadzi nas najpierw grzbietem, potem powoli zaczyna się obniżać, przechodząc w całkiem strome zejście. Im niżej, tym śnieg staje się cięższy, bardziej mokry. Topnieje, powoli przeradza się w nieprzyjemną breję. Już nie jest zimowo, nie jest magicznie… Im niżej, tym szarzej, tym bardziej buro…  Docieramy  do Międzybrodzia Bialskiego drepcząc po błocie, po śniegu już ani śladu. Nad jeziorem zawisły chmury, nie widać nawet charakterystycznej elektrowni na górze Żar, choć tutaj mamy ją na wyciągnięcie ręki.

Brzydko. Nieprzyjemnie.  Bardziej jesiennie, niż zimowo… I znów tak bardzo nie chce się wracać do Krakowa… 🙁 Jedyne co trzyma mnie w tym momencie przy życiu to myśl, że za tydzień… znów jest górski weekend! 🙂

3 Replies to “Kolejny szczyt korony Beskidów – Czupel w Beskidzie Małym

  1. Jestem zachwycona, jakim cudem ja jeszcze jestem w Warszawie? Zimowe góry to to czego trzeba mi teraz najbardziej, za dużo już tych gorących, słonecznych kierunków!

  2. Hej,

    Bardzo fajny blog. Masz od nas jeden punkcik w konkursie Blog Roku:)
    Zapraszamy również do subskrybowania naszego bloga w celu pozostania stale w kontakcie!

    Pozdrawiamy,
    Republika Podróży

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *