Kalatówki – krokusy odnalezione!

Po krokusowo-nieudanej wycieczce na Rusinową Polanę dochodziły do mnie z różnych źródeł informacje o niezliczonych ilościach krokusów w innych rejonach podnóża Tatr. Nie pozostało więc nic innego, jak sprawdzić to na własne oczy. Wybór padł na Kalatówki.

Mimo, że drogę przez Białkę Tatrzańską przebiegł nam czarny kot, mimo, że słonko nie świeciło tak jak powinno, mimo, że jeden z członków krokusowej grupy poszukiwawczej narzekał na absolutny brak kondycji, mimo ostrzeżeń o występowaniu niedźwiedzi i lawin, mimo “oblodzonego” szlaku – nic nie było już w stanie nas powstrzymać.

 Kamienistą drogą, jak po deptaku zmierzamy z Kuźnic w kierunku Kalatówek.

 

Po drodze obserwujemy ślady wichury, która przeszła nad Tatrami podczas Bożego Narodzenia. Potworne spustoszenia, połamane konary, powyrywane drzewa widać wszędzie. Las będzie jeszcze długo się regenerować. Mijamy Pustelnię Św. Brata Alberta i krok za krokiem spacerowym niedzielnym tempem suniemy pod górę.

Po pół godzinie docieramy na polanę przed bunkrowaty hotel górski. Widok niezbyt przyjemny.

Za to po drugiej stronie hotelu widoki zapierają dech w piersiach!

I ta-dam-ta-dam!!!! Całe morze krokusów! Nareszcie znalezione!

Większość krokusów nie jest jeszcze całkiem rozwinięta. Sporo niestety już się nie rozwinie bo zostały bezczelnie zadeptane. Plusem dość pochmurnej pogody jest niewielka liczba turystów, ale i tak większość z nich nie zwraca uwagi na to po czym chodzi. Przykre.

Kasprowy w śniegu, narciarze ponoć szusują w kotle Gąsienicowym. Wystawiamy przez chwilę twarze do słonka, które nieśmiało przebija się przez chmury i powoli schodzimy w dół polany.

Ostatnie spojrzenia na krokusy. Następne pewnie dopiero w przyszłym roku. Co ciekawe rok temu podziwialiśmy krokusy w Chochołowskiej na początku maja. W tym roku zima była zdecydowanie krótsza.

Spacerkiem  w dół do Kuźnic i dalej do Ronda. Po drodze więcej śladów grudniowego Halnego – połamane drzewa, pościągane z gór pnie pocięte na równe belki.

Mija nas kilku spóźnionych narciarzy zmierzających w górę z przyczepionymi do plecaków ski-tourami. Podobno wiosną są najlepsze warunki. Jak widać nie tylko na narty – chętni mogą się nawet zapisać na KULIG!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *