MIGAWKA: Z cyklu: Tymczasem na Rynku – Poranek

Tajlandia, Tajlandią, ale na codzień trzeba sobie poprawiać humor mniejszymi przyjemnościami… 🙂 W ramach poprawiania nastroju wsiadam rano na rower i jeszcze przed pracą wpadam na chwilkę na Rynek.

Jak zwykle, od Mikołajskiej. Zahaczam o postój dorożek, konnych rzecz jasna.

Rzut oka na Bramę Floriańską. Nie mam czasu, żeby pod nią teraz podjechać.

Kościół Mariacki w dość niewdzięcznym oświetleniu. O tej porze słońce jeszcze chowa się za bazyliką. Nienajlepszy moment na zdjęcia tej części Rynku.

Sukiennice już nieco lepiej oświetlone, choć długie poranne cienie i tak bezczelnie wpychają się na wszystkie zdjęcia.

Kościołek św. Wojciecha jeszcze schowany w cieniu.

Okrążam Sukiennice na rowerze, przystając co chwilę – trudno robi się zdjęcia podczas jazdy, wiem, bo próbowałam 🙂

PUSTO! Puściuteńko! Nie ma ani jednego turysty! Wyobrażacie to sobie? Rynek prawie dla siebie!

No właśnie… prawie… Choć o tej porze na Rynku nie ma turystów, nie ma tłumów, nie ma gwaru, to jednak są pewne mankamenty. Takie jak na przykład maszyna myjąca płytę Rynku. Albo takie jak sznur samochodów dostawczych, ciągnący się wzdłuż linii kamienic i wzdłuż każdej z ulic do Rynku dochodzących.

Dziwny Rynek. Rynek roboczy. Rynek napychany tymi wszystkimi towarami, które później zostaną w różnej postaci wciśnięte turystom. Nie ma w tym nic złego, ale… choć turystycznie pusty i piękny, to jednak to nie jest mój Rynek. Za dużo tu “prozy życia”.

Mój Rynek to ten z zimowego wieczoru… Jeszcze tylko pół roku 😉

One Reply to “MIGAWKA: Z cyklu: Tymczasem na Rynku – Poranek”

  1. Ja kocham rynek o każdej porze, fakt, bardziej mnie tam ciągnie gdy jest pustawo…
    Ale poranne zdjęcia niestety nigdy dobrze nie wychodzą.
    Jest jeden wyjątek kiedy rynku szczerze nie znoszę: podczas kiermaszy z kiełbaską z grilla i podczas Sylwestrowego koncertu…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *