O ho ho! Przechyły i przechyły!

“Pierwszy raz przy pełnym takielunku,
biorę ster i trzymam kurs na wiatr.
I jest jak przy pierwszym pocałunku.
W ustach sól, gorącej wody smak.”

 

Zaczyna się spokojnie. Wychodzimy z zatoki po tylko lekko pofalowanym morzu. Słońce, delikatny wiatr. Żagle lekko wydęte, powoli nabieramy prędkości.

W przesmyku mijamy Włochów idących już w lekkim przechyle.

Na razie jedyna większa fala na morzu to ta pozostawiona przez motorówkę. Bujamy się na niej przez chwilę.

Wychodzimy na otwarte morze. Przed nami błękit nieba, skłębione chmury na horyzoncie i białe żagle niewielkich jachtów. Też jesteśmy takim niewielkim żagielkiem. Suniemy spokojnie, gdy nagle…

Wreszcie powiało! Wiatr uderza z dużą siłą. Wchodzimy w przechył, słona woda pryska z wszystkich stron! Pięknie!

Pod pokładem zamieszanie, wszystko fruwa. Może nie wszystko, ale te drobiazgi, których nie schowaliśmy w odpowiednie miejsce. I gitara. Z hukiem przewraca się, biegnę jej na ratunek. Na szczęście nic się nie stało. Bidulka zagra nam jeszcze wieczorem:

“O – ho, ho! Przechyły i przechyły!
O – ho, ho! Za falą fala mknie!
O – ho, ho! Trzymajcie się dziewczyny!
Ale wiatr, ósemka chyba dmie!”

Z tą ósemką bym nie przesadzała. Wieje coś koło czwórki, ale i tak jest dobrze. Przesiadamy się na lewą burtę, nogi wystawiamy nad wodę. Prawie jak na regatach 😉 Co poniektórzy kurczowo trzymają się relingów i co ciekawe wcale nie są to dziewczyny.

Przenoszę się na dziób, wystawiam nogi za burtę. Łajba tnie fale, co chwilę unosząc się i opadając, unosząc się, opadając… Cudowne kołysanie. Cały czas w lekkim przechyle. Morze na zdjęciu wydaje się spokojne, w rzeczywistości jednak nieźle buja.

Patrzę przed siebie, w ten wielki błękit i jest mi tak dobrze! Niesamowite poczucie wolności! Tylko wiatr i woda. Jest tylko tu i teraz, nic poza tym. Świat przestał istnieć, nic nie jest ważne. Jest tylko morze, fale i słońce. Nie ma mnie. Jest tylko to obezwładniające uczucie szczęścia!

Nie wiem ile upływa czasu. Czas też przestał istnieć. Są tylko fale ochlapujące stopy. Tylko czyje stopy, skoro mnie nie ma? Czuję się jak mewa latająca nad wodą. Jak chmura sunąca po niebie. Jak ta biała grzywka na morskiej fali.

Dotychczas myślałam, że taką wolność mogę poczuć jedynie w górach. Tylko wędrując po lasach, przemierzając hale,  leżąc w głębokiej miękkiej trawie z widokiem na beskidzkie szczyty.

A morze… W moim życiu nigdy nie było morza. Dopiero dziś okazało się, że morze daje mi tę samą pozytywną energię, ten sam zastrzyk endorfin. A przede wszystkim to samo poczucie wolności! Czy można zakochać się nagle, choć wcale nie od pierwszego wejrzenia? Może… Morze…

“Krople mgły, w tęczowym kropel pyle
tańczy jacht, po deskach spływa dzień.
Jutro znów wypłynę, bo odkryłem
morze, jacht, żeglarską starą pieśń.”

W tekście wykorzystałam fragmenty szanty “Przechyły” autorstwa Pawła Orkisza.

3 Replies to “O ho ho! Przechyły i przechyły!

  1. Znów fantastyczne zdjęcia! I ten oszałamiający błękit morza. Pobytu na łajbie Ci nie zazdroszczę, bo ja przestrzenny jestem, a we wszelkich żaglówkach ciasnota, niemniej wody i jej koloru – zdecydowanie tak!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *