Plantami od Placu Szczepańskiego pod Wawel

Tym razem przejażdżkę po Plantach zaczynam na Placu Szczepańskim, tam gdzie ostatnio ją skończyłam. Na Placu znajduję makietę przestawiającą dawny wygląd tego miejsca, w czasach gdy na środku stały jeszcze dwa kościoły otoczone zabudowaniami. Zburzono je na początku XIX wieku. Trudno je sobie dzisiaj wyobrazić.

 

Nad Plantami na wysokości Placu czuwa Artur Grottger, a raczej jego popiersie. Kolejny pomnik, na który nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi. Okazuje się, że w Krakowie Grottgera jest sporo, mimo, że sam Grottger zbyt wiele czasu tu nie spędził. Z nakazu samego cesarza Franciszka Józefa, w wieku 15 lat rozpoczął studia w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, jednak już po niecałych trzech latach przeniósł się do Wiednia, gdzie spędził większość życia. Malował głównie obrazy o tematyce związanej z powstaniem styczniowym. Zmarł we Francji, na gruźlicę mając jedynie 30 lat.

Przejeżdżam przez ulicę Szczepańską i dalej Plantami wzdłuż Bunkra Sztuki. Bardzo lubię to miejsce. Za Wystawy World Press Photo, za sympatyczny całoroczny ogródek z zimnym piwem i za pyszne obwarzanki zapiekane z suszonymi pomidorami i mozarellą. Przekrawa się takiego obwarzanka w poprzek, wkłada pyszności do środka, zapieka i konsumuje. Niebo w gębie! 🙂

Podobnie jak na pozostałych częściach Plant i tutaj znajduję tablice ustawione w miejscach, gdzie dawniej stały fragmenty krakowskich murów obronnych. Znów narasta we mnie  żal, że nie dane nam jest oglądać dzisiaj tych fortyfikacji.

 

Uniwersytet Jagielloński świętuje w tym roku swoje 650-lecie. Wzdłuż Plant wystawa przygotowana przez studentów, poświęcona życiu studenckiemu na UJ. Trochę historii, trochę ciekawostek. Przed Collegium Novum duży napis “650 UJ”.

 

 

 

 

 

 

U wylotu ulicy Jagiellońskiej stoi wyjątkowo “ruchliwy” pomnik. Dlaczego ruchliwy? Figura Matki Bożej Łaskawej pierwotnie broniła wejścia na cmentarz przy Kościele Mariackim. W 1797 podczas likwidacji cmentarza została kupiona na licytacji przez ojców Kapucynów i stała przez jakiś czas u wylotu ulicy Kapucyńskiej, przy Podwalu. W dzisiejszej lokalizacji znalazła się dopiero podczas II wojny światowej, w 1941 roku. Ciekawe jak długo jeszcze tu postoi 🙂

Przejeżdżam przez Wiślną, która przez lata była moją scieżką na Rynek. Czas dotarcia z domu pod Skarbonkę wynosił dokładnie 7 minut. Dobre czasy mieszkania w samym centrum 🙂 Ten fragment Plant to dla mnie wyjątkowe miejsce, pełne pięknych wspomnień z dzieciństwa.

Od strony Franciszkańskiej pomnik-fontanna, Fortepian Szopena. Wokół niego gromadka dzieci, biegających dookoła fontanny z głośnym krzykiem i piskami. I dobrze, przynajmniej widać, że Planty żyją.

Wchodzę w strefę wpływów Jana Pawła II. Po obydwu stronach Franciszkańskiej wystawy plenerowe poświęcone naszemu papieżowi, jedna dedykowana przez sportowców. Można z nich dowiedzieć się wiele na temat życia Jana Pawła II.

 

 

 

 

 

 

Ojciec Święty tak jak podczas wielu wizyt w Krakowie spogląda na swoje owieczki z okna kurii.

A przed kościołem Franciszkanów rzeźby upamiętniające różne aspekty pontyfikatu. Niektóre z nich naprawdę pomysłowe i ciekawe w formie.

Pamiętam, że do kościoła Franciszkanów chodziłam jako malutka dziewuszka na lekcje religii. Trwało to rok, zanim religię po 1989 przeniesiono niestety do szkoły.

To wielkie drzewo na zdjęciu obok to miłorząb dwuklapowy, mylnie nazywany japońskim (w warunkach naturalnych, występuje nie w Japonii, a w Chinach). Choć należy do drzew iglastych, wykształca nie igły, a liście, które gubi jesienią. Najstarsze chińskie miłorzęby mają nawet 4000 lat! W Polsce pierwsze miłorzęby pojawiły się pod koniec XVIII wieku.

Przejeżdżam na drugą stronę ulicy Straszewskiego, aby spojrzeć na moje stare przedszkole. Dziś w tym budynku mieści się hotel. Chyba kiedyś wybiorę się na zwiedzanie, ciekawa jestem jak zaadaptowano sale zabaw dla dzieci na pokoje, sale konferencyjne, restaurację. W ogromnym parku, w którym były i huśtawki, i drabinki, i piaskownice dzisiaj tłoczą się samochody. Po ogrodzie ani śladu, wszystko zabetonowane i przerobione na parking.

Łezka kręci się w oku…

Wracam na Planty ulicą Poselską. Jako 10-12 latka spędzałam całe godziny na tym fragmencie Plant jeżdżąc na rowerach z przyjaciółmi. Pamiętam, na tym przejściu dla pieszych koleżanka wjechała na rowerze pod samochód. Odbiła się od przedniej szyby i upadła na ulicę. Wyglądało to strasznie i wręcz zadziwiające, że nic jej się nie stało. Poinformowanie jej mamy o wypadku nie należało do przyjemności…

Wchodzę do ogrodów Muzeum Archeologicznego. Zadbane, przycięte krzewy, słoneczko, cisza, spokój. Kilka osób wystawiających twarze do słońca. Cisza nie trwa długo, bo właśnie muzeum opuszcza grupa rozwrzeszczanych dzieciaków.

Ogrody muzeum wynajmowane są na liczne imprezy, dlatego między krzewami można natrafić na lampki, jak na choince. Swoją drogą miejsce na imprezę bardzo przyjemne. Wyjątkowy widok na Wawel i pobliski budynek seminarium duchownego. Mnóstwo zieleni i dużo prywatności.

Nieco dalej na Plantach  dobrze ukryty między bukami pomnik Grażyny i Litawora z utworu Mickiewicza. Kolejny obok Lilii Wenedy pomnik postaci fikcyjnej, a zarazem jeden z pierwszych pomników postawionych na Plantach. Powstał pod koniec XIX wieku z inicjatywy i funduszy Henryka Jordana.

 A dalej popiersie całkiem autentycznego Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Murek obok pomnika podczas naszych zabaw w dzieciństwie służył za bramkę, albo miejsce na krótki odpoczynek po rowerowych szaleństwach. Dziś w kółku przed pomnikiem dwóch chłopaków trenuje jazdę na rolkach. Boy patrzy na wszystko ze stoickim spokojem, a gołębie jak dwadzieścia lat temu nadal ubarwiają jego głowę swoimi odchodami 😉

Dalej Planty w stronę Wawelu wyglądają tak jak na tym obrazie Wyspiańskiego. Z tą małą różnicą, że obraz był malowany w porze niezbyt wiosennej 😉 Poza tym zmian nie widać. Może jedynie drzewa są dziś nieco wyższe.

Docieram pod Wawel. Dzikie tłumy kłębią się na drodze prowadzącej na wzgórze. Jak zwykle. Turyści opanowali miasto.   Dojeżdżam do ulicy Kanoniczej i tu na dziś kończy się moja wycieczka Plantami. Ciąg dalszy nastąpi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

P.S. Tę notkę dedykuję Flokiemu, który potwornie rozrabiając w domu sprawił, że kilka zdań pisałam przez kilka godzin! Wstrętne psisko! 😛

 

 

5 Replies to “Plantami od Placu Szczepańskiego pod Wawel

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *