Przez Jurgowskie Hale

Zaraz za Dursztynem zaczynają się Jurgowskie Hale. Ostatni budynek we wsi, dwa kroki i już można wypasać owce. Miejsce jest niezwykle urokliwe (jak większość okolic Dursztyna).

Hale zostały kupione przez Jurgowian od ostatniej właścicielki Zamku w Niedzicy, aby na łącznie 160 hektarach mogli wypasać owce. Owce pasą się tu po dziś dzień. Na końcu hal stoi bacówka, ale o niej innym razem.

Teraz skręcamy z drogi w pola, aby wejść na wzgórze, z którego widać nieco świata. Pieniny majaczą zamglone na horyzoncie. Na wzgórzu biały kierdel owiec.

 Tatry w chmurach. Nie są w tym roku dla nas zbyt łaskawe. W zasadzie za każdym razem, gdy wybieramy się na nie popatrzeć, chowają się w gęstych chmurzyskach. Za to całkiem wyraźnie widać Gorce.

Wiosenno-błękitna panorama okolicy. Po lewej, za pagórkiem jest Jezioro Czorsztyńskie. Żeby je zobaczyć, trzeba by wyjść nieco wyżej.

Podchodzimy do wyrastającej wprost z trawy skałki. Takich wapiennych skał wystających ni stąd ni zowąd w najmniej spodziewanych miejscach jest w tych okolicach bardzo dużo. Ta skałka jest popularnym miejscem ogniskowym – spalone szczapy i mnóstwo śmieci… A to Polska właśnie…

Nieco dalej, dobrze schowane w lesie stoją ule. Fotografujemy je ukradkiem i w dużym pośpiechu, aby nie narazić się na ugryzienia pszczół.

Spod nóg ucieka nam jaszczurka – tym razem Pan Jaszczurka Zwinka w żywozielonych barwach godowych.

Na porządnym pastwisku powinno być ogrodzenie i brama. Brama jest. Ogrodzenia natomiast nie widać 🙂 Wrażenie jest więc nieco absurdalne.

Poniżej źródełko i wodopój dla owiec. Podchodzimy bliżej, zaglądamy do środka wydrążonego pnia i ochota na spróbowanie wody skutecznie nas opuszcza. Współczuję owcom, chyba, że lubią wodę z zieloną wkładką.

Żabom natomiast ten zakątek niezmiernie się podoba! Uciekają nam spod nóg małe żabki. Jedna po drobnej zachęcie przysiada na mojej dłoni. Całować, nie całować? Znów wraca dzieciństwo… Czuję się jak Lisa i Anna (razem wzięte) z Dzieci z Bullerbyn, odczarowujące zaklętego księcia pocałunkami… Taś, taś książę…

One Reply to “Przez Jurgowskie Hale”

  1. a pfe! to jakaś zielona zupa, a nie woda! mam nadzieję, że na czas pasienia, razem z owcami przybywa i nowa woda (lub nowe poidło) 😉
    ale okolice przepiękne, można odetchnąć całą piersią 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *