Wakacje all inclusive – samo zło?

W blogowym światku podróżniczym przyznanie, że było się na wycieczce zorganizowanej przez biuro podróży, a już nie daj Boże z opcją all inclusive to blogowe samobójstwo. Uznaje się w tym światku, że świat przez wielkie “Ś” można zwiedzać tylko na własną rękę. Dlatego moi drodzy, uwaga, uwaga, będzie coming out! Tak, jeżdżę na wakacje all inclusive 🙂 I co więcej – nie wstydzę się tego 😉

Ostatnio stwierdziłam, że grono naszych znajomych, bliższych i dalszych dzieli się na tych, którzy na samą myśl o zorganizowanej przez biuro wycieczce dostają apopleksji, oraz na tych, którzy najchętniej w ogóle nie wstawaliby z kanapy. Ci pierwsi lecą samodzielnie do Malezji z półtorarocznym Bąblem i drugim w drodze (M&M&A&A – pozdrawiamy 🙂 ), ci drudzy mają problem z wypadem w góry na 2 dni. I co? I fajnie. Każdy niech robi to, co sprawia mu radość! A wakacje all inclusive plasują się gdzieś pośrodku 🙂

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy mieliśmy okazję być na dwóch tygodniowych wyjazdach: TENERYFA – wyjazd w opcji all inclusive; KRETA – wyjazd w całości zorganizowany samodzielnie. Wyjazdy zupełnie inne, ale obydwa tak samo udane. Dlatego na świeżo przygotowałam dla Was porównanie najważniejszych z naszego punktu widzenia kwestii.

1. Poczucie bezpieczeństwa

Ha! Nie bez powodu ten punkt znalazł się na pierwszym miejscu. Jeśli nie czuję się bezpiecznie – nie wypoczywam, a przecież po to jeździ się na wakacje.  Są miejsca, w które z całkowitym spokojem wybieramy się na własną rękę, są jednak kraje, do których nie wybrałabym się sama nawet gdyby mi dopłacili 😉 A są też miejsca pośrodku, dla których wyjazd z biurem podróży jest rozwiązaniem idealnym. Mnóstwo osób jeździ po Azji na własną rękę, dla nas jednak nasza pierwsza i jak na razie jedyna wycieczka do Azji, czyli Tajlandia była na tyle egzotyczna, że zdecydowaliśmy się na wyjazd z biurem. I choć dziś już wiem, że w Tajlandii czułam się bezpiecznie, to nie żałuję naszej decyzji. Dzięki temu, że czuwało nad nami biuro stres związany z wyjazdem był znacznie mniejszy.

Podobnie podeszliśmy do pierwszego wyjazdu ze Słonkiem – sama nowość wyjazdu z niemowlakiem była dla mnie wystarczająco stresująca, żeby jeszcze dodawać sobie stresu związanego z organizacją całej zabawy. Na Teneryfę wybraliśmy się zatem z biurem podróży.  Za to już drugie wakacje – na Krecie zorganizowałam sama od A do Z, bo obawa o to jak Słonko sobie poradzi przy drugim wyjeździe zeszła na dalszy plan.

2. Wygoda

Świat, ten przez małe i wielkie “ś” zwiedzamy od lat w wersjach nisko i wysokobudżetowych, zależnie od chęci i koniunktury. Uwielbiam nasze namiotowe wojaże, od campingu do campingu – przejechaliśmy tak kawał Europy! Kocham spanie w schroniskach i noce pod żaglami. Nieraz spałam pod gołym niebem otulona tylko ciepłem ogniska. Ale czasem mam ochotę po prostu odpocząć i mieć poczucie, że nic nie muszę… Wtedy all inclusive staje się opcją idealną. I znów – przy małym dziecku, fakt, że przychodzisz w hotelu na śniadanie, które KTOŚ DLA CIEBIE PRZYGOTOWAŁ! sprawia, że czuję się wreszcie szczęśliwa 🙂 W Grecji nie było już pod tym względem tak dobrze, musieliśmy sami o siebie zadbać.

3. Zwiedzanie i poznawanie kraju

Teoretycznie jadąc na wakacje można by leżeć cały dzień na plaży. Tylko o czym bym wtedy pisała? 🙂 Sami wiecie, że takie wakacje to nie dla mnie. W nowym miejscu chciałabym zobaczyć dokładnie wszystko, dowiedzieć się wszystkiego, zajrzeć w każdą dziurę i spróbować każdego lokalnego paskudztwa. Jak się ma do tego all inclusive? W zasadzie nijak. Jedno z drugim ma niewiele wspólnego. Przecież będąc na wakacjach w hotelu też można wynająć samochód i zwiedzić okolicę. Można skorzystać z opcji wycieczek zorganizowanych na miejscu przez biuro. Z obydwu opcji korzystaliśmy na Teneryfie i podczas naszych wcześniejszych wyjazdów.

Często wycieczki zorganizowane dają znacznie większe możliwości poznania historii, kultury, polityki i ciekawostek charakterystycznych dla danego kraju, o których nawet nie pomyślelibyśmy zwiedzając na własną rękę. Tak jak we wspomnianej wcześniej Tajlandii, gdzie byliśmy na wyjeździe objazdowym – tak wiele dowiedzieliśmy się od naszej pilotki podczas objazdu kraju! Z pewnością nie znaleźlibyśmy tych informacji w przewodniku, a i miejsca w które nas po drodze zabierała często odstawały od standardowego kanonu zwiedzania. Jeżdżąc samemu można natomiast z pewnością lepiej poczuć “klimat” lokalnych knajpek, rytmu życia. Tak było na Krecie, gdzie zauroczyły nas greckie tawerny serwujące lokalne dania i okraszające każdy posiłek symboliczną rakijką. Wpadliśmy w rytm greckich wakacji i było nam z tym tak dobrze!

4. Elastyczność

Dopóki jeździliśmy we dwoje ten element nie był dla nas tak istotny. Teraz, z maluchem, który ma swoje pory pobudki, drzemki, jedzenia, spania im więcej elastyczności tym lepiej. I tu wakacje all inclusive sromotnie przegrywają z tymi organizowanymi na własną rękę. Gdy spędza się wakacje z małym dzieckiem koniecznie trzeba mieć do dyspozycji dwa pokoje, albo przynajmniej miejsce, w którym można usiąść przy kuflu piwa (bezalkoholowego 😉 ), gdy maluch zaśnie. W hotelach często albo nie ma takich pokoi, albo są w znacznie wyższych cenach niż pokoje standardowe. Na Teneryfie apartament z osobną sypialnią w większości hoteli był standardem, dlatego mogliśmy spokojnie skorzystać z oferty biura. Na Krecie rzecz miała się zgoła odmiennie. Za apartament trzeba by słono dopłacić. A już gdy udało nam się namówić przyjaciół na wspólny wyjazd – opcja biura podróży w ogóle nie wchodziła w grę. Gdy jedzie się w dwie pary z dziećmi, samodzielnie wybrany apartament z trzema sypialniami okazuje się rozwiązaniem idealnym. W  hotelu nie udałoby nam się takiego znaleźć.

Również zorganizowane wycieczki z niemowlakiem nie są najlepszą opcją. Zdecydowanie lepiej poruszać się wynajętym samochodem, który w sytuacji każdej niemowlęcej “awarii” można po prostu zatrzymać. Dlatego jeśli z jakichkolwiek powodów zależy Ci na elastyczności zorganizuj sobie wszystko sam.

5. Jedzenie

W all inclusive jesz to co Ci podadzą, wtedy kiedy Ci podadzą. Zazwyczaj wybór jest bardzo duży, można skosztować dań lokalnych. Często jednak nawet nie wiesz co jesz. Godziny serwowania posiłków w pewien sposób determinują rytm dnia i choć oczywiście jadąc na wakacje zakładamy, że będziemy jadać też poza hotelem, to w rzeczywistości te posiłki poza nim można policzyć na palcach jednej ręki. Brutalna prawda. Tymczasem jadąc na własną rękę mamy dwie opcje – albo knajpki, albo gotowanie. Zazwyczaj w takiej sytuacji robimy jedno i drugie, ze zdecydowanym wskazaniem na knajpki 🙂 Na Krecie gotowałyśmy z kumpelą raz. O raz za dużo 😉 Pozostałe dni spędzaliśmy w drodze od jednej knajpki do kolejnej, degustując wszystkie lokalne pyszności i wpadając w zachwyt nad Grecją po uszy. Jedyne co przemawia na plus w opcji all inclusive to śniadania, o których pisałam wcześniej. Może więc warto szukać tak zwanych bed&breakfast, czyli noclegów ze śniadaniem.

6. Cena

Wiem, wiem, czekaliście na ten punkt. Samodzielnie z pewnością można zorganizować wyjazd taniej niż przez biuro podróży. Z pewnością! Ale to wszystko zależy 🙂 Jeśli: rezerwujesz wyjazd pół roku wcześniej, śpisz w hostelu, gotujesz samodzielnie lub żywisz się korzonkami to na pewno zaoszczędzisz. Jeśli natomiast na pomysł wyjazdu wpadasz na przykład na miesiąc, a tym bardziej tydzień wcześniej, to częstokroć oferta biura podróży jest po prostu tańsza. Ok, nie zawsze, nie w każdym kierunku, są wyjątki itd. Piszę to na podstawie naszych dwóch ostatnich wyjazdów – gdy w grudniu szukałam możliwości wyjazdu na Kanary na luty/marzec liczba dostępnych lotów i apartamentów spełniających nasze oczekiwania była tak niewielka i po tak wygórowanych cenach, że z ofertą biura podróży nie mogły się równać. Kiedy z kolei z podobnym wyprzedzeniem planowaliśmy Kretę, przy naszych oczekiwaniach okazało się, że biura puszczą nas z torbami (pamiętajcie – sypialnia oprócz pokoju dziennego). Gdyby nie to wymaganie pewnie bardziej opłacałoby się all inclusive, bo w knajpkach zostawiliśmy majątek 🙂 Ale przecież to właśnie było na Krecie najprzyjemniejsze! Knajpki, nie zostawianie majątku 😉

7. Wspieranie lokalnego biznesu

Last but not least, jak mawiają Anglicy… Największym zarzutem wobec wakacji w opcji all inclusive jest to, że pieniądze które wydajemy na wakacje nie trafiają do lokalnej społeczności, ale do sieci hotelowych. Trudno mi walczyć z tym argumentem, bo jest prawdziwy i słuszny. I smutny. To w zasadzie jedyne co sprawia, że po wakacjach all inclusive pozostaje swego rodzaju kac moralny. Jedyne co mogę sugerować to jednak nawet podczas takich wakacji wyjść z hotelu, zajrzeć do lokalnej restauracji, wpaść na kawę w kafejce na rogu, skorzystać z wycieczki z lokalnego biura, a nie tego z którym wybraliśmy się na wakacje, wynająć samochód w lokalnej sieci, a nie w dużej znanej na całym świecie korporacji i kupić prawdziwie lokalną pamiątkę, bez napisu Made in China. Choć tyle przecież możemy zrobić, nieprawdaż?

 

Tyle ode mnie. Najważniejsze niech będzie przesłanie, które towarzyszy mi niezmiennie od lat – nieważne jak, ważne, żeby ruszyć się z domu!

A Wy jak lubicie podróżować? Organizujecie wakacje samodzielnie, czy wolicie skorzystać z biura podróży? Co jeszcze dodalibyście do mojej listy?

5 Replies to “Wakacje all inclusive – samo zło?

  1. organizacja wyjazdu na własną rękę to świetna zabawa, zazwyczaj szukam noclegów przez takie serwisy jak BookApart czy Trivago, można na tym sporo zaoszczędzić i znaleźć dokładnie to czego się chce, z tanimi lotami też nie ma problemu, trzeba tylko dobrze poszukać

  2. Tak naprawdę najważniejsze w tym wszystkim jest, aby ruszyć tyłek z kanapy i poznawać świat. Czy z opcją “all”, czy niskobudżetowo – to nie ma większego znaczenia. Poza tym każdy spędza czas, jak mu się podoba i nic nam do tego 🙂
    Podróżuje samodzielnie od ponad 10 lat. Początkowo również korzystałam z pomocy biur podróży, jednak po tylu latach mogę stwierdzić, że jednak wolę samodzielnie organizowane podróże. W 90% klienci biur podróży są dość specyficzni – Polak płaci, Polak MUSI dostać. Poza tym nie lubię tłumów nad basenem i dzikiej muzyki z głośników. Takie fanaberie 30-latki :))) Korzystam natomiast z przelotów czarterowych.
    Fajnie, że podróżujecie z dzieckiem. Dużo par rezygnuje z dotychczasowego życia, a potem narzeka, że ich życie takie nudne.
    Powodzenia! Tak trzymać 🙂 Pozdrawiam ciepło!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *