Z cyklu: Tymczasem na Rynku… – magiczna zimowa noc

Czy zawsze trzeba jechać daleko, żeby zobaczyć coś pięknego? Głupie pytanie, ale takie też się zdarzają, gdy nie ma się pomysłu jak zacząć 😉 Odpowiedź – oczywiście, że nie! Czasem wystarczy spacer na Rynek, pod warunkiem oczywiście, że mieszka się w Krakowie… No dobrze, niech Wam będzie, jest pewnie jeszcze kilka innych miast z ładnymi rynkami, ale TAKI RYNEK jest tylko jeden! 

Tydzień zupełnie szalony. Ze spotkania na spotkanie, z prezentacji na prezentację, milion spraw, milion maili, milion telefonów. I w takim tygodniu udaje mi się wykroić kilka minut (w biegu wprawdzie, ale dobre i to), aby zatrzymać się na moment i spojrzeć na Rynek w nocnej odsłonie. W drodze na super-ważną-korpo-kolację przystaję na kilka sekund i łapię obiektywem ten cudowny zimowy wieczór.

Na ścianie kamienicy przy Brackiej jak zawsze wyświetlane cytaty. Ten wyjątkowo trafny 😉 Ciekawe, czy reklama banku pod spodem jest czystym przypadkiem, czy też należy to odczytywać nieco bardziej dosłownie 😉

Zimny lutowy wieczór na Rynku wprawdzie nie rozpieszcza temperaturą, ale za to pozwala chłonąć to miejsce, bez konieczności przedzierania się przez tłumy Japończyków. Pusty, przepięknie oświetlony, spokojny, zimowy Kraków. Mój Kraków.

Iluminacja Rynku sprawia, że miejsce staje się jeszcze bardziej niesamowite! Kościółek św. Wojciecha otulony delikatnym światłem – przytulna cicha przystań.

Spoglądam na Rynek z okien restauracji i choć trudno oprzeć się wykwintmym specjałom lądującym na stole, choć atmosfera okazuje się nadzwyczaj przyjemna i swobodna, to jednak coś ciągnie mnie na dół, w samo serce Krakowa. W drodze powrotnej mam nieco więcej czasu, aby dać się oczarować miastu, aby wtulić się w mój Kraków.

Sukiennice królujące po środku Rynku, w tej odsłonie robią zdecydowanie największe wrażenie. Uwielbiam je właśnie takie. Skąpane w ciepłych barwach nocnego Krakowa.

I perełka – górujące nad Rynkiem wieże Kościoła Mariackiego.

Mogłabym godzinami włóczyć się po takim Rynku. Chciałoby się tak jak latem przysiąść na ławce i chłonąć wszystko co dzieje się dookoła. Dziś jednak trochę na to za zimno. Czas skręcić na Plac Mariacki i skierować się w stronę domu. Cieszę się jak dziecko – niespodziewanie udało mi się ukraść tych kilka magicznych chwil…

4 Replies to “Z cyklu: Tymczasem na Rynku… – magiczna zimowa noc

  1. Brawo za podzielność uwagi, Marto:)
    Niektózy w biegu na biznes lancz nie potrafią skupić uwagi na niczym więcej niż na firmie.Brawo,że przełamałam ten schemat.Mam nadzieję, że znajdziesz w sieci osoby myslące podonie jak Ty, że nie warto żyć by pracować ( tylko odwrotnie). A w aplikacji Audioblog Kolejny audio-wpis Marty do posłuchania! Czy ktoś z fanów “Spójrz przez okno blog.pl” już może słuchał? Piszę o tym w kontekście… konkursu fotograficznego na stonę startową…. Moze sama się skusisz do udziału, a moze zachęcisz swoich stałych bywalców? Zajrzyjcie, prosze, tutaj: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=720113428107628&id=628483760603929

  2. Podzielam zachwyt pustym i spokojnym Rynkiem. Wraz z cudowną wiosną niestety zaludni się turystami i z prawdziwego krakowskiego klimatu niewiele zostanie 🙁
    A tak w ogóle to tekst napisany sercem. Bardzo lubię 🙂

  3. Najpiękniejszym elementem większości miast są właśnie rynki i starówki, bo łączą to, co stare i nowe, oddziałując silnie na znajdujących sie tam ludzi.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *