Z “Must be the music” wprost do… tramwaju – koncert zespołu Pora Wiatru

Niby zwykły przystanek, a jednak… wszyscy czekają na ten jeden konkretny tramwaj! Koncertuje w nim  Pora Wiatru. Słychać ich z daleka! Po szynach, kiwając się na boki sunie do nas rozśpiewany tramwaj!

Tłumek na przystanku przy Placu Wszystkich Świętych. Na pierwszy rzut oka widać, że to nie są zwykli spacerowicze.  Wypatrują tramwaju z większym niż zazwyczaj zaangażowaniem, z pewną ekscytacją. Siedzimy w czwórkę nieco na uboczu. Zdecydowanie zawyżamy dość niską, ewidentnie studencką średnią wieku 😉

Pakujemy się do środka, zajmujemy wolne miejsca i w  drogę. Od samego początku towarzyszy nam radosne granie.

Już po pierwszym zakręcie wiemy, że popełniliśmy błąd, a w zasadzie dwa. Po pierwsze – nie zaopatrzyliśmy się w napój wyskokowy pod postacią piwa 🙁 Po drugie, usiedliśmy w części tramwaju znacznie oddalonej od zespołu. Wprawdzie słychać ich nienajgorzej, ale w ogóle nie widać. Pytamy przechodzącego koło nas chłopaka, wyglądającego na organizatora, czy można w tramwaju kupić piwo. Spogląda na nas jak na kosmitów i mrugając okiem odpowiada przekonująco  “Jasne, zaraz będzie przechodzić taka kobietka z dużym biustem, u niej można kupić”. Niestety, żadnej baby z piwem nie przewidziano, a szkoda 😉

Tramwaj sunie po szynach wokół Plant. Słońce właśnie zabiera się za zachodzenie, ogniście oświetlając mijane budynki. Przejeżdżamy pod Dworcem.

Skręcamy w Basztową, jedziemy pod Bagatelą, dalej mijamy ulicę Piłsudskiego. Ludzie na przystankach spoglądają na nas najpierw z zaskoczeniem, przeradzającym się w powoli w rozbawienie i wręcz sympatię 🙂

Słońce zachodzi, robi się coraz ciemniej, a w tramwaju coraz goręcej. To sprawka zarówno upału jak i atmosfery. Koncert się rozkręca, czas więc pewnie na kilka słów o tym, kto to taki ta Pora Wiatru.

 

 

 

 

 

 

 

Moja sympatia do zespołu zrodziła się kilka lat temu. Grali wtedy jako support przed koncertem Przystanku na żądanie w Starym Porcie w Krakowie. Kilku młodych chłopców nieśmiało weszło na scenę i zagrało tak, że…. że hej! 🙂 Porwali publiczność żywiołowością swoich melodii, ciekawym zestawem instrumentów, dobrymi tekstami. Grają coś na pograniczu wyjątkowo żywiołowej poezji śpiewanej (świetne teksty! a do tego lubią po swoim koncercie zagrać coś ze Starego Dobrego Małżeństwa) i jeszcze żywszej muzyki country (a to zasługa banjo i harmonijki, które nadają ich muzyce wyjątkowy charakter). Od czasu tego pierwszego koncertu panowie rozwinęli się muzycznie, nagrali płytę i spróbowali swoich sił w Must be the music.

Podejmuję wyzwanie – udokumentować fotograficznie zespół w pełnej krasie. Nie jest to jednak takie proste. Po drodze muszę przebić się przez tłum szalejący we wnętrzu tramwaju. Nieopatrznie założyłam obcasy… szlag by je trafił 😉 “Przepraszam, przepraszam, przepraszam…” W życiu się tyle nie naprzepraszałam co tego wieczoru.

W końcu jednak udaje mi się dotrzeć do samego zespołu. To ich trzeci tramwajowy koncert dzisiaj, wyglądają na nieco zmęczonych, ale dają z siebie wszystko! Zapewne udziela im się entuzjazm publiczności, która śpiewa wraz z nimi,  skacze  i tańczy nic nie robiąc sobie z tego, że tramwaj coraz to zarzuca na zakręcie.

Za to zdjęcie oberwało mi się w domu. “Tak Ci się spodobał ten chłopak, że aż zrobiłaś mu zdjęcie?” 🙂 Moja druga połówka nie zorientowała się, że to Mateusz Antas – wokal, gitara, harmonijka zespołu w jednym 😉 swoją drogą ładniutki, nieprawdaż? 🙂

Mateusz w zespole jest od samego początku. Zakładał go razem z Jakubem Wiśniewskim (to ten blondyn na zdjęciu poniżej, z niesforną grzywką zawsze opadającą na prawe oko) i kilkoma innymi kolegami. Do dziś z pierwotnego składu pozostało tylko ich dwóch.

Cały zespół tworzy sześciu muzyków. W bębny wali Bartek Wójcik (poniżej), na basie gra Adam Legutko, a na banjo Guillermo Caravaca. Oprócz nich jest jeszcze oczywiście Kacper Szpyrka, uroczy skrzypek w okularach, którego niezmiernie trudno sfotografować, bo zawsze chowa się gdzieś w kącie 🙂 Za to fantastycznie słychać jego skrzypce!

Tramwaj sunie po szynach. Napisałabym, że płynnie, ale to nie do końca prawda. Im ciemniej, tym głośniej i tym bardziej skacze tramwaj rozkołysany podskokami tańczącej publiczności. Ciekawe jak długo wytrzyma zawieszenie 😉

 

 

Po kilku okrążeniach Plant tramwaj skręca w Piłsudskiego i sunie w stronę Cichego Kącika. Najwyższy czas na przerwę! Ci którzy zaopatrzyli się w napoje wyskokowe wcześniej mogą pozbyć się teraz ich skonsumowanej zawartości w pobliskich krzakach, Ci którzy napojów nie nabyli (w tym my!) mają szansę nadrobić zaległości. Tłum wysypuje się na przystanek…

A mnie udaje się uchwycić “estradę” w pełnej okazałości, tyle, że bez muzyków. Chłopakom udało się sprytnie zmieścić wszystkie instrumenty na samym końcu tramwaju. Szkoda, że nie gdzieś bliżej środka – wtedy byłoby ich lepiej słychać w każdym miejscu.

Po krótkiej przerwie rozśpiewana chmara ludzi pakuje się z powrotem do naszego wehikułu i ruszamy w ostatnią pętlę wokół miasta. Planowana wysiadka pod Bagatelą. Tramwaj tańczy na zakrętach, ludzie szaleją. Wszyscy szczęśliwi poza… motorniczym 😉 Pod Bagatelą nie udaje się otworzyć drzwi. Jedziemy więc dalej na Basztową. Niestety jedne drzwi się otwierają, czas wysiadać. Zespół gra dalej, ludzie śpiewają na całe gardło, motorniczy się gotuje… Zirytowany (eufemizm) mruczy pod nosem “ja też chcę iść wreszcie do domu”.

Koniec koncertu. Ale dobre w tym wszystkim jest to, że Porę Wiatru można usłyszeć często w różnych miejscach w Krakowie. Ostatnio usłyszałam moją ulubioną piosenkę “Nie starczyło mi na kawę”, graną przez Porę Wiatru po prostu na ulicy, pod Bagatelą 🙂 Niezależnie gdzie będą grali, serdecznie polecam! Ogromna przyjemność słuchania! A koncert w tramwaju to atrakcja, która na długo zostanie mi w pamięci.

4 Replies to “Z “Must be the music” wprost do… tramwaju – koncert zespołu Pora Wiatru

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *