Za moim oknem…

Za moim oknem jest dużo Krakowa i dużo gór. Lubię patrzeć przez okno, mam wtedy wrażenie, jakbym obserwowała dziejącą się tu i teraz opowieść. Wiele lat patrzyłam przez okno i obserwowałam. Marzyłam o tym, co będzie, gdy wreszcie będę mieć nieco czasu dla siebie. Teraz mam ten czas! Ważne, żeby go nie zmarnować.

Dziś nie tylko spoglądam przez okno obserwując cudze opowieści. Dziś sama snuję swoją opowieść. Chcesz zobaczyć jak wygląda świat? Spójrz przez okno…

Pierwsze wiosenne ciepłe dni. Wskakuję na rower i przemierzam moje miasto.

Południe. Nad Wisłą pusto. Pojedynczy biegacze. Młodzi ludzie – studenci? korpoludki, które wyrwały się na przerwę? a może tacy jak ja? mający wreszcie chwilę dla siebie… I rowerzyści – głównie starsi panowie, dumnie i statecznie przemierzający swą emeryturę na dwóch kółkach. Kilka osób okupujących ławeczki wystawia zimowo bladą skórę na pierwsze  promienie słońca. Bledziuchy, jeszcze.

Przy Moście Grunwaldzkim wyjeżdżam na górę, uświadamiając sobie, że moje 7 przerzutek to nieco za mało na stromy podjazd. Po drugiej stronie chwila przerwy na… “Podziwianie” nowego dzieła architektury… Centrum kongresowe. Na razie nie będzie komentarzy. Poczekam na efekt końcowy.

 

A niewiele dalej, dla kontrastu, malownicza kapliczka otoczona chmarą bladoróżowych kwiatów.

Dojeżdżam z powrotem nad Wisłę. Mile zaskakuje mnie sprytny przejazd pod Mostem Zwierzynieckim już na Księcia Józefa. Taki ze mnie niedzielny rowerzysta, dopiero poznaję uroki rowerowania po Krakowie.

Wisła płynie majestatycznie, donikąd się nie spiesząc.

Wąską ścieżką wzdłuż ulicy Księcia Józefa dojeżdżam w okolice Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. Od dłuższego czasu kusi mnie, aby mój dom stał się też domem dla szczekającego czworonoga. Ale o tym może innym razem. Teraz tylko nasłuchuję szczekania psów i jadę dalej. Zapach kwiatów z sekundy na sekundę staje się intensywniejszy. Im bliżej Wisły tym więcej drzew i krzewów, oszałamiająco pachnących wiosną! Ogródki działkowe puste, ale bardzo zadbane. Czyjeś ręce napracowały się, żeby teraz wiosną na światło dzienne wyszły żółciutkie żonkile i pierwiosnki, kolorowe bratki.

 

 

 

 

W pobliżu urokliwej chatki, przypominającej mi nieco norweskie domki, spotykam starszego pana, nawołującego psa. Psisko zapędziło się nad brzeg Wisły za bażantem i słuch po nim zaginął. Pewnie wróci… podobno wiele razy już tak uciekał.

Nie wiedziałam, że po tej stronie Wisły jest taka przyjemna, szeroka ścieżka. Następnym razem pojadę nią do samego końca. Dziś spoglądam jedynie w stronę Willi Szyszko-Bohusza i wracam w stronę miasta. Po kilkuset metrach dalszego zachwycania się z jednej strony pięknem wiślanych rozlewisk, z drugiej kwitnących drzew owocowych…

 

Natrafiam na ogromny obszar wypalonych traw! Paliły się kilka dni wcześniej, dookoła zamiast zapachu kwiatów roznosi się swąd spalenizny. Głupota ludzka nie zna granic! Ile ptaków i innych drobnych zwierząt, nie zdążyło uciec z pożaru!

Na poprawę nastroju zatrzymuję się na moment pod wierzbą płaczącą. Pamiętam takie drzewo z ogródka w przedszkolu. Przez chwilę czuję się jak mała dziewczynka.

Wawel i Klasztor Norbertanek w wiosennym słoneczku. Puste Wały Wiślane… Piękny dzień…
Długowłosa kobieta oprowadza gościa po swoim ogrodzie, opowiadając “Every plant here has its own history…” Dalszy ciąg umyka w szumie opon sunących po asfalcie.

Zapomniane kapliczki sprawiają wrażenie jakby były z innego świata. Bo są. Nie pasują do “dzisiaj”. Za jedną powstało boisko. Za drugą… kompostownik.. Napisy pozacierane, nie da się ich odczytać. Niemi obserwatorzy zmian.

Na dziś wystarczy. Każde miejsce ma swoje uroki, trzeba jedynie zatrzymać się na moment. Zastygnąć w bezruchu, wciągnąć w płuca powietrze (choćby i zanieczyszczone), posłuchać, popatrzeć… Pomyśleć…

Spójrz przez okno… Wiosna!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *