MIGAWKA: Zakynthos – skały Mizithre

– O! Popatrz tu na mapie zaznaczyli jakieś Keri. Jedziemy? (ignorancja podróżnicza w najlepszym wydaniu 🙂 )

– No to jedźmy! (małżonek zgodny jak zawsze 😉 )

Trochę w prawo, dalej w lewo obok skubiącego wyschniętą trawę osła, slalomem przez hiperwąskie uliczki wioski, serpentynami przez gaj oliwny, w górę i w dół, i znów w górę. Dojechaliśmy!

Parking. Pusty. Latarnia morska niedostępna. Po co myśmy tu przyjechali? No ale skoro zaznaczyli (ci tajemniczy “oni”), że coś tu jest, to pewnie jest. Idę na poszukiwania. Do tawerny (to zawsze dobry kierunek, choć nie na trunki zawitaliśmy tym razem, oj nie, a na strawę dla oczu). Przy tawernie wzdłuż ogrodzenia w lewo. Pod nogami ładne kwiatki. Fioletowe to to, jakby krokusy, albo inne zimowity jesienne, co to podszywają się pod krokusy, tylko im się pory roku pomerdoliły.

Ale przecież nie dla kwiatków chyba tu dotarłam, czyż nie? Kręcę się nieco zaniepokojona, bo jak nie było widoków tak nie ma. Myślę sobie ogrodzenie było, niby nie skakałam przed płot, ale może półświadomie wlazłam komuś na prywatny kawałek klifu, jaka jest kara za włażenie na prywatny kawałek klifu na Zakynthosie? Kręcę się i kręcę, a klif mnie ciągnie i ciągnie, choć wydawałoby się,  że taka spokojna bestia. Wychylam się lekko za krawędź jegomościa, a tam…!!!!!!! No spójrzcież sami!

Że ja z tego klifu nie spadłam, to zawdzięczam wyłącznie wybitnym zdolnościom w zakresie samokontroli, a może raczej wypracowanemu mechanizmowi pod tytułem “Matka ma zakaz spadania z klifu do osiągnięcia przez Słonko samodzielności, czyli tak gdzieś do czterdziestki. Słonka, nie mojej. 🙂 “

Mizithre to prawdziwa wisienka na smakowitym torcie Zakynthosu. Choć wizytówką wyspy jest oczywiście Zatoka Wraku, to właśnie Mizithre widziane z okolic latarni Keri chwyciło mnie za serducho najmocniej. Stałam tam jak ta sroka wgapiona w kość (po co ona zresztą się gapi to nie mam pojęcia), bojąc się głębiej odetchnąć, żeby nie zdmuchnąć tego niesamowitego widoku. Mała i Wielka Mizithre sterczą sobie z morza, za nic mając morskie prądy, których w okolicy ponoć sporo. Podobno niedaleko znajduje się też największa głębia Morza Śródziemnego, ale tak na pewno to nie wiem, bo nie sprawdzałam. Ani tej, ani innych śródziemnomorskich głębi.

Taka białość skał i ten lazur morza – toż to prawdziwa rozpusta dla oczu! Takie rzeczy powinny być zabronione, żeby czlowiek miał w ogóle motywację do powrotu do Polski. Jeśli nie chcecie tęsknić za Zakynthosem pod żadnym warunkiem nie oglądajcie Mizithre! 🙂

O, a tu niżej popatrzcie co było widać, jak wychylałam się za krawędź – no właśnie niewiele było widać, jak się nie za bardzo wychylałam. A jak się bardziej wychylałam, to bałam się że spadnę. Więc, od którego zdań się nie zaczyna, wygląda to może niepozornie, ale uwierzcie mi na słowo lot byłby długi, a upadek bolesny.

Co tu dużo mówić – Keri z widokiem na skały Mizithre to moim zdaniem numer jeden Zaknynthosu. Wrak niech sobie spokojnie siedzi na drugim miejscu 😉

Poszperałam trochę aby znaleźć informację, skąd się wzięła i co oznacza nazwa Mizithre – w głowie miałam już romantyczne historie o jakiejś nieznanej mi greckiej bogini, albo przynajmniej zakochanej w bogu piękności. Jakiż więc był mój zawód, gdy okazało się, że nazwa pochodzi od… uwaga, uwaga… sera! 🙁 Nie wiem ile w tym prawdy, ale Internety donoszą, że mizithra to gatunek sera produkowany na Zakynthos. Wyszło na to, że śmierdzący, pewnie na dodatek kozi ser zepsuł tak ciekawie zapowiadającą się historię.

Ale co tam! Ser, nie ser, Mizithre zobaczyć po prostu trzeba! Dajcie znać, czy Wam też się tam spodobało 🙂

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *