Tatry dla wózkowych – Javorova Dolina na Słowacji

Jaworowa chodziła za mną już od dłuższego czasu. Dokładniej mówiąc odkąd dowiedziałam się, że wyłożono ją gładziutkim jak pupcia niemowlęcia asfaltem. Ogólnie rzecz ujmując jestem przeciwnikiem asfaltu wszelakiego w miejscach z natury nieasfaltowych, czyli na przykład w górach. Jednak jak już wiecie z wcześniejszych wpisów od 14 miesięcy, czyli od narodzin mojego Słonka stałam się w tej kwestii znacznie bardziej liberalna. Inaczej mówiąc tam gdzie asfalt równa się możliwości zerknięcia na góry z bliska z wózkiem, mówię asfaltowi głośne, acz zapewne chwilowe – TAK!

Na niedzielę zapowiedzieli potworny upał, dlatego pomysł pojechania w bądź co bądź Tatry wydał nam się znakomity. Gdzie będzie chłodniej niż tam!? I rzeczywiście od samego wejścia do Doliny Jaworowej towarzyszy nam lekki, przyjemny powiew rześkiego wiatru. Mimo, że nie znajdujemy się wcale wysoko, bliskość gór sprawia, że powietrze jest znacznie lżejsze.

Wejście do Doliny Jaworowej znajduje się w miejscowości Jaworzyna Tatrzańska, u stóp Tatr Bielskich. Bardzo niedaleko Łysej Polany i Palenicy Białczańskiej. Różnica jest tylko taka, że po słowackiej stronie nie ma ludzi! A przynajmniej jest ich bardzo niewielu. Niestety skoro nie ma turystów nie ma też parkingów, dlatego bardzo trudno jest nam znaleźć miejsce parkingowe. Z drugiej strony dzięki temu, że nie ma parkingów nie ma turystów, co przemawia zdecydowanie na korzyść tego rozwiązania 🙂 Ostatecznie wciskamy samochód w ostatnią wolną dziurę na ogrodzonej łące w centrum wsi.

Spokojnym tempem maszerujemy wijącą się z lekka drogą, po prawej widząc lesiste wzniesienia, gdzieniegdzie poszarpane wiatrołomami, a po lewej ciesząc oczy lśniącymi w słońcu wartkimi wodami Jaworowego Potoku.

Za kolejnym zakrętem pojawiają się szczyty Tatr.

Docieramy do urokliwego drewnianego mostku, na którym po prostu nie można nie zrobić sobie rodzinnego zdjęcia. Gdyby nie to, że z zasady nie pokazuję moich chłopaków na blogu, nie musielibyście wierzyć mi na słowo 😉 Przy moście stoi również drewniana wiata, w której można schronić się przed deszczem lub słońcem i skonsumować drugie śniadanie.

Ale to co najlepsze w tym miejscu to rzecz jasna widok – z Kołowym po lewej i Lodowym po prawej. Do Lodowego Szczytu mam wyjątkową słabość, bo z mojego ukochanego Spisza prezentuje się niezwykle majestatycznie. Stąd wydaje się jakby bardziej płaski, ale to tylko złudzenie.

Chwila dla fotoreporterów i spacerujemy dalej. W tym miejscu kończy się asfalt, a droga rozwidla się. W prawo, czyli lewym brzegiem potoku biegnie właściwa Dolina Jaworowa, z kolei w lewo, czyli prawym brzegiem odchodzi Dolina Zadnich Koperszadów. Skąd taka nazwa? A o tym przeczytajcie u Zielonych w podróży 🙂

Wysypana szutrem droga jak najbardziej nadaje się na dalszy spacer z wózkiem, a widoków z chwili na chwilę pojawia się coraz więcej. I chociaż trzeba na nie nieco zapolować, podobnie jak w Dolinie Chochołowskiej, to ważne, że SĄ!

Po kilkuset metrach wychodzimy na rozległą polanę z widokiem.

Całkiem zacnym widokiem. Dopiero tutaj spotykamy turystów, ale to naprawdę nic w porównaniu do tłumów po polskiej stronie Tatr. Przy drewnianych zadaszonych stołach wyciągamy drugie śniadanie, szukając cienia. Nieco dalej na skąpanych w słońcu kamieniach podobni do nas niedzielni turyści oddają się błogiemu lenistwu i spokojnej kontemplacji jakże sprzyjających okoliczności przyrody.

 

Szlaban, blokujący wjazd samochodów, ale umożliwiający wejście pieszym to bardzo sprytne rozwiązanie – dzięki niemu nie musimy telepać się z wózkiem po trawie. Droga wiedzie dalej, w stronę lasu. Cały czas bez problemu da się nią przejechać wózkiem. Dopiero w samym lesie pojawiają się pewne trudności z wjazdem pod górkę, ale wózek na pompowanych kołach spokojnie sobie z nimi poradzi.

A w leśnym poszyciu takie cudeńka.

Nasz spacer kończy się kilkaset metrów dalej, w miejscu, gdzie na drewnianych ławkach przycupnął jeż. I jaszczurka, i ślimak i jeszcze inne zwierzątka – a żeby dowiedzieć się jakie, musicie już sami wybrać się do Jaworowej.

Dalej droga robi się już nieco wyboista, musimy więc zawrócić. Żałuję, że nie dotarłam do miejsca, gdzie dalszej drogi strzegą niedźwiedzie – jeśli chcecie wiedzieć dokąd można dotrzeć idąc dalej Doliną Zadnich Koperszadów ponownie polecam Wam bloga Zieloni w podroży.

Cały spacer zajął nam dwie godziny, naprawdę bardzo spacerowym tempem. Polecam tę trasę zarówno wózkowym rodzicom, jak i tym z już chodzącymi maluszkami. Cisza, spokój i cudna przyroda wokół. Tylko nie rzućcie się na Jaworową wszyscy naraz! Bo wtedy nie będzie już taka spokojna 🙁

A kolejny spacer zaplanujcie w Dolinie Białej Wody.

2 Replies to “Tatry dla wózkowych – Javorova Dolina na Słowacji

  1. Co by nie mówić, takie łatwo dostępne szlaki również są potrzebne, by ludzie, którzy nie mogą chodzić po kamienistych szlakach również mogli przebywać w górach. Tylko wiadomo, bez przesady i nie wszędzie, bo czasami to psuje krajobraz.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *