Wehikuł czasu – muzeum zabawek w Stryszawie

Jeśli nawet nie uda mi się zdać egzaminu na przewodnika beskidzkiego (a prawdopodobieństwo, że nie zdam rośnie z każdym dniem, który poświęcam na cokolwiek innego niż nauka), to i tak będę wygrana. Zobaczyłam przez ten rok tyle ciekawych miejsc, które są na wyciągnięcie ręki, obok których często przejeżdżam, a na które nigdy nie zwracałam uwagi. Tymczasem południowa Polska to zagłębie ciekawostek i miejsc wartych odwiedzenia.

Weźmy na przykład taką Stryszawę. Stry-co? Jeszcze kilka miesięcy temu nie miałam pojęcia, że taka miejscowość istnieje.  A tym bardziej, że jest w niej coś ciekawego… Tymczasem  w Stryszawie mieści się… wehikuł czasu. Wehikuł czasu? A tak. Miejsce, w którym każdy poczuje się jak dziecko. Muzeum ludowych zabawek drewnianych. Zobaczcie sami.

 Już przed wejściem do niewielkiego budynku dawnej leśniczówki witają nas wielkie wyrzeźbione w drewnie zwierzęce figury. Królują ptaki i konie.

Zachęceni wchodzimy do środka, gdzie sympatyczne panie otwierają nam sale, w których z półek, z podłogi, z każdego kata mrugają do nas pięknie malowane drewniane cudeńka.

Zdążyliśmy w samą porę. Za chwilę wpadnie tu banda dzieciaków na warsztaty, podczas których dzieci same będą tworzyć zabawki. Stoły do malowania przygotowane.

A pod nimi – drewniane koniki na biegunach czekają z niecierpliwością aż małe dłonie pomaluią ich powierzchnie w różnobarwne wzory. Aż chciałoby się usiąść przy tym stole z maluchami, zanurzyć pędzel w czerwonej farbie i malować, malować, malować…

Koniki, kwiatki, zające, sowy…

Na końcu docieramy do sali dla dorosłych. Nie, nie w tym sensie 🙂 Tu po prostu nie ma zabawek – jest za to nowe oblicze sztuki ludowej. Płaskorzeźby autorstwa Kazimierza Idziego. Pan Kazimierz w drewnie potrafi wyrzeźbić dosłownie wszystko. Postacie na scenach przedstawiających dawne życie wsi sprawiają wrażenie jakby zaraz miały ożyć i wyjść z ram.

Z ciekawości pytam, czy można kupić takie cudeńko… Oczywiście, że można. A za ile? 6-7 tysięcy polskich nowych złotych… Choć płaskorzeźby bardzo pasowałoby do klimatu mojego domu, to chyba jednak zrezygnuję 🙂

A ten pan poniżej nie przypomina Wam kogoś? Dla mnie pełną gębą Maleńczuk 🙂

Koniec tego siedzenia w środku. Na zewnątrz piękny dzień, nasze wewnętrzne dzieci ciągną więc do ogrodu. A tam cały park drewnianych zabawek w znacznie większych rozmiarach. Nasz przewodnik, pan koło 60-tki jak mały chłopiec bawi się ptakiem 🙂 Ptakiem na kółkach rzecz jasna – takim co to pchany na patyku macha żółtymi skrzydłami.

Przy torze wyścigowym wszyscy zachowujemy się jak dzieci. Kogucik i kurka szykują się do wyścigu, przylizują piórka, aby nabrać jak najbardziej opływowych kształtów, smarują kogucie i kurze łapki wazeliną. A my obstawiamy! Kto dziś wygra, kogucik, czy kurka? Emocje rosną z każdą chwilą, hazard kwitnie….

I ruszyli! Kurka od razu wysuwa się na prowadzenie! Żeńska część publiczności szaleje! Kurka, kurka, kurka! A ambitna zawodniczka przebiera swoimi krótkimi łapkami nabierając prędkości. A za nią kogut, ciężko sapiąc, nie daje za wygraną. Ale nie ma już szans na zwycięstwo… Jeszcze tylko kilka kroków kurzych łapek, kurka dumnie przecina piersią wstęgę…. BRAWO KURKA! BRAWO KURKA! SAMICE GÓRĄ! 🙂

Koń natomiast… Koń spogląda na ten cały cyrk z niezwykłą pobłażliwością…

Mniejsze ptactwo buja w obłokach.

A dzięcioł cierpliwie wydziobuje dziurę w drzewie, stuk, stuk, stuk…

Miło było choć przez chwilę poczuć się znów dzieckiem… Spojrzeć na świat z innej perspektywy, zapomnieć o codzienności.  Patrząc na koniki kręcące się na karuzeli, która to karuzela kręci się na… karuzeli, sama poczułam jakby świat wokół zawirował przenosząc mnie w zupełnie inny czas… Tak bardzo chciałoby się w nim zostać na dłużej…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *