MIGAWKA: Plątanina kabli w Bangkoku

Jak myślicie, co najbardziej zaskoczyło nas i przyciągnęło naszą uwagę tuż po przylocie do Bangkoku? Przepiękne świątynie? Ogromne wieżowce? Kontrast między biedą, a bogactwem? A może koszmarny upał?

Nic z tych rzeczy. Najbardziej zaskoczyły nas kable! Kilometry kabli wiszących nad chodnikami, ciągnących się w poprzek i wzdłuż ulic.

Niesamowita plątanina przewodów elektrycznych wisi dosłownie wszędzie, zasłania każdy widok i wprasza się bezczelnie na każde zdjęcie robione w Bangkoku. Wszystkie kable elektryczne poprowadzone są ponad ziemią.

Często zdarza się, że coś zerwie kable –  na przykład wichura albo przejeżdżający ulicą zbyt wysoki pojazd. W takiej sytuacji mieszkańcy natychmiast podejmują akcję naprawczą –  wspinają się na słupy po babmusowych drabinach i przepinają kable, tak, żeby doprowadzić prąd do swojego domu. Przy słupach wiszą zapasowe zwoje przewodów – w razie nagłej awarii można szybko zareagować. A każdy mieszkaniec Bangkoku jest domorosłym elektrykiem i potrafi naprawić swoją własną linię napięcia. Co z liniami sąsiadów? Cóż, oni też są elektrykami 🙂

Dla Europejczyków takie rozwiązanie jest zupełnie nielogiczne, niezrozumiałe, kuriozalne i po prostu brzydkie. Niestety, jak się niedługo przekonamy taka metoda stosowana jest w całej Tajlandii. Na biednych uliczkach, w otoczeniu wieżowców, nad kanałami, wzdłuż pól ryżowych. Setki, tysiące kilometrów kabli.

Ciekawostka. Jedna z tych dzięki którym doceniam, że żyję w nieco inaczej zorganizowanym kraju 🙂

 

2 Replies to “MIGAWKA: Plątanina kabli w Bangkoku

  1. Bangkok od mniej pocztówkowej strony bardziej przemawia do mojej wyobraźni, niż foldery turystyczne. Wiszące kable więcej mówią o mieszkańcach, niż fachowe przewodniki. Kilka lat temu zaprzyjaźniony Witek zwiedzał Mumbaj, czyli Bombaj. Fotografował piękną architekturę osmalonych pożarami hoteli. Kiedy spytałem, czy tam nikt nie dba o przepisy przeciwpożarowe, odpowiedział, że to czarne to nie sadza po pożarze, lecz… glony. Otóż w porze monsunów wilgotność powietrza jest tak duża, że wszędzie pojawiają się żyjątka, które w porze suchej i słonecznej wysychają, tworząc na powierzchni czarne zacieki jak po okopceniu ogniem.

    1. W Tajlandii wygląda to bardzo podobnie – nawet nowe domy po porze deszczowej wyglądają jak rudery. Widziałam te czarne nacieki na wielu budynkach, nie wiedziałam jednak, że to glony.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *