Za co kocham Spisz?

Spisz skradł moje serce 10 lat temu, gdy przez zbieg różnorakich okoliczności wybraliśmy się w te okolice obejrzeć pierwszą potencjalną działkę na nasz drugi dom. Nawet nie wiedziałam wtedy, że jesteśmy na Spiszu, myślałam, jak przypuszczalnie zdecydowana większość Polaków, że to nadal Podhale. Tymczasem, to co na lewym brzegu rzeki Białki to Podhale, to co na prawym to już Spisz. Jeszcze prościej rzecz ujmując – jeśli jesteście na nartach w Białce Tatrzańskiej to spędzacie urlop na Podhalu, jeśli jednak wyskoczycie na narty do Jurgowa, czy Czarnej Góry, to jesteście już na Spiszu. Wszystko to, co ciągnie się od rzeki Białki na wschód po Niedzicę to właśnie Polski Spisz. Niewielki obszar, obejmujący raptem 14 wsi, ale jakże piękny! Znacznie większa część tej krainy historyczno-geograficznej znajduje się na Słowacji, ale dziś nie o tym.

Zakochałam się od pierwszego wejrzenia! Z czasem zakochanie przerodziło się w dozgonną miłość. Od kilku lat Spisz jest dosłownie moim drugim domem. Spędzam tu każdą wolną chwilę, odrywając się od krakowskiego zgiełku na naszym prywatnym krańcu świata. I choć spędzamy ten czas nie tylko wygrzewając się na tarasie, ale przede wszystkim wędrując po okolicy, nadal odkrywam wokół nieznane mi dotąd miejsca. Szczególnie teraz, gdy maleństwo w czterokołowym pojeździe mechanicznym z gondolą nieco ograniczyło nasze możliwości spacerowe, szukamy coraz to nowych ścieżek pod hasłem “przyjazne świeżo upieczonym rodzicom”.

Tak też trafiliśmy do Nowej Białej. Uwaga, jesteście czujni? Mapa w dłoń – gdzie leży Nowa Biała? Ano leży ona sobie na lewym brzegu Białki, zatem zgodnie z tym co napisałam powyżej nie powinnam mówić, że jesteśmy na Spiszu. Tymczasem ta jedna jedyna wieś jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Choć położona na zachód od Białki, zaliczana jest do 14 spiskich wsi, a to dlatego, że ponoć jeszcze w XVIII wieku Białka otaczała wieś z drugiej strony – w późniejszych wiekach rzeka zmieniła swój bieg. Trudno w to uwierzyć, ale tak donoszą źródła.

Więcej o Białce przeczytasz tutaj: Przełom Białki

Zostawiamy samochód na parkingu przy cmentarzu i asfaltową drogą kierujemy się w stronę ukrytego wśród wysokich modrzewi białego kościółka. Widzimy go za każdym razem jadąc drogą z Łopusznej do Nowej Białej, ale dopiero dziś wybraliśmy się tutaj na spacer. Każdy metr asfaltu w tych sielskich stronach jest dla spacerujących z wózkiem na wagę złota 🙂

Koła suną po asfalcie, a nam oczy latają z lewej na prawą, z prawej na lewą. Jest tak pięknie, że nie wiadomo na co patrzeć! Bo po lewej, nad dachami spiskich stodół wyrosły stalowoszare Tatry…

…a po prawej nad łanami dojrzałych zbóż łagodnie rozpostarły swe ciemnozielone ramiona Gorce.

Tatry pokażą nam się jeszcze z lepszej perspektywy, więc na razie pomęczę Was przez chwilę zdjęciami moich ukochanych Gorców. A widać je stąd wyśmienicie. Od Turbacza i Jaworzyny Kamienickiej…

…po wysunięty na wschód, górujący nad Jeziorem Czorsztyńskim Lubań.

I znów rzut oka na lewą stronę. Tatry przykuwają wzrok, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła Waszej uwagi na rząd nieco psujących sielskość obrazka blaszanych dachów stodół. Cóż, piękne może nie są, ale taki urok Spisza. Typowa zabudowa spiskiej wsi to szeregowe domostwa ustawione na ekstremalnie wąskich działkach. Gospodarstwo takie od frontu ma dom z bramą, przez którą przejechać można na podwórko. Za podwórkiem znajdziemy zabudowania gospodarcze (niektóre nadal funkcjonują jako obory, czy stajnie), za nimi wąski, ale długi ogród, na końcu którego stoi stodoła. Te właśnie charakterystyczne spiskie stodoły widzicie na zdjęciach. Między stodołami gdzieniegdzie biegną wąskie ścieżki, którymi można wejść go ogrodów, a tylne ściany stodół otwierają się, tak aby można było wjechać do nich nie przejeżdżając przez frontową bramę. Piękne więc może to nie jest, ale jako charakterystyczny element spiskiej architektury z pewnością zasługuje na uwagę.

My gapimy się na góry, na nas gapią się krowy. Spisz to kraina mleka – na rozległych łąkach pasą się sympatyczne Krasule i Maliny. Gdy widzimy byczka, omijamy pastwisko szerokim łukiem. Widziałam jak te cholery przeskakują elektryczne pasterze. A nasze kochane psisko durnym szczekaniem tylko je do tego zachęca.

Po kilkuset metrach docieramy przed kościółek św. Marii Magdaleny. Z tablicy informacyjnej dowiadujemy się, że droga, którą idziemy nazywana jest furmaniec oraz że “była częścią dawnego szlaku handlowego, który prowadził ze Spisza w stronę Cisowej Skały do Gronkowa i dalej do Nowego Targu”. Dzisiaj prowadzi tędy zielony szlak z Szaflar do Dursztyna. Kto mnie zna, ten wie, że właśnie urodził się plan na przyjemną pieszą wycieczkę przez Podhale i Spisz 🙂

Położony na uboczu nieduży kościół sąsiadował z cmentarzem wykorzystywanym przez wieki podczas różnorakich epidemii. W takiej lokalizacji można się tego spodziewać. Dzisiaj kościółek przede wszystkim idealnie pozuje do pocztówkowych ujęć. A swoje 5 minut przeżywa co roku 22 lipca, kiedy to odbywa się tu odpust parafialny w święto św. Marii Magdaleny. Obszerną fotorelację z  ostatniego odpustu znajdziecie na portalu nowabiala.com

Prawda, że pocztówkowo? Trudno oderwać wzrok od tego widoku.

Komunikat wózkowy – przy kościółku skończył się asfalt. Dalej spacerujemy szutrową drogą – wózek czasem podskoczy na kamieniu, ale Olafowi zupełnie to nie przeszkadza. Podobnie jak podniebne hałasy – spoglądam w górę, a nad nami właśnie przelatuje helikopter.

A tuż obok… taki oto latający wehikuł. Ciekawa konstrukcja 🙂 Jedno jest pewne – na Podhalu i Spiszu warto spoglądać w górę. Bliskość lotniska w Nowym Targu sprawia, że na niebie coraz to pojawiają się ciekawe atrakcje.

I tak oprócz obracania głów na prawo i lewo, spoglądania pod nogi, a szczególnie pod Olafkowe koła, musimy jeszcze od czasu do czasu spojrzeć do góry. W taki dzień jak ten, przy takiej pogodzie i takich widokach, a na dodatek z moimi trzema chłopakami naprawdę nic mi już do szczęścia nie potrzeba. Chwilo trwaj! 🙂

O, a na tym zdjęciu poniżej zwróćcie uwagę na dwie wieże (prawie jak u Tolkiena 😉 ). Po lewej na grzbiecie sterczy taki czarny punkcik nad lasem – to jedna z wybudowanych w Gorcach w 2015 roku wież widokowych, wieża na Magurkach. A z kolei bardziej w prawo, na ostatnim planie widać szczyt z wieżą – to z kolei wieża na Gorcu. Obydwie czekają aż Olaf podrośnie na tyle, że będzie go można wpakować w nosidło i zabrać ze sobą na wycieczkę. Czytaj – może nawet październik? 🙂

No właśnie, październik… Jesień nadchodzi wielkimi krokami. Jarzębina z dnia na dzień coraz czerwieńsza…

Ale póki co wędrujemy PIECHOTĄ PRZEZ LATO.  Szutrowa droga płynnie przeszła w kamienisty trakt, po którym nawet nasz “terenowy” wózek do zadań specjalnych nie przejedzie. To znaczy wózek przejedzie po wszystkim, ale kosztem wstrząśnienia mózgu Olafa. Chyba więc nie warto 😉 Skręcamy z drogi w lewo na pola. Przed nami niecały kilometr spaceru po łące. Na szczęście od kilku dni nie padało, idzie się więc naprawdę wygodnie. Po deszczu radzę się nie zapędzać tutaj z wózkiem i w innym obuwiu niż gumiaki.

Nie byłoby Spisza bez widoku na Babią! Choć z naszego krańca świata prezentuje się okazalej, to tutaj choć nieco przymglona wyśmienicie uzupełnia gorczańsko-tatrzańskie widoki.

A przed nami…. calutkie Tatry, od wschodu po zachód, od zachodu po wschód! Niesamowita panorama! Sierpniowo zielona łąka pachnie skoszoną trawą, białe obłoki suną po błękitnym niebie, z wysoka dobiega śpiew skowronka, a ja stoję jak zamurowana nie mogąc oderwać wzroku… Wokół nikogo, tylko my. Cisza aż dzwoni w uszach bzyczeniem pszczół i szumem wiatru… ten bezmiar przestrzeni, ten zupełny brak ludzi wokół i jak wisienka na torcie ten niezwykły widok, są tak cudowne, że mogłabym zostać tu… no powiedzmy do zachodu słońca, potem zrobiłoby się pewnie strasznie 😉 I jeszcze ten niedaleki cmentarz choleryków, brrrr 😉

Na dowód, że jest pięknie – nawet Floki się zapatrzył 🙂

Jednak nie jesteśmy sami – nad naszymi głowami krążą myszołowy. Dobrze, że nie sępy 😉

Ta niepozorna skałka na zdjęciu poniżej to Cisowa Skała – miejsce również przepiękne widokowo. Jeszcze na niej nie byłam, ale na wszystko przyjdzie czas. Natomiast… no właśnie, chyba już nie jesteśmy na Spiszu. Nie wiem dokładnie którędy płynęła Białka przed wiekami, ale mam przeczucie, że spacerując znaleźliśmy się jednak na Podhalu. To nic, uznajmy, że jesteśmy w strefie przygranicznej 😉 Za moment wrócimy do Nowej Białej.

Wzgórze Grapa, z wyciągiem narciarskim Litwinka przycupnęło pod Tatrami. W rzeczywistości do Tatr jeszcze kawałek.

Tatry tak przyciągają wzrok, że trudno spojrzeć w jakąkolwiek inną stronę. A przecież Gorce też ładne, prawda? 😉

Docieramy do kolejnej szutrowej drogi, która zaprowadzi nas z powrotem do wsi. Cały czas (teraz już po prawej stronie) towarzyszy nam panorama Tatr Wysokich.

A nad nami pojawiają się coraz to nowe obiekty latające. Za kilka lat będziemy z Olafem drzeć się wniebogłosy “Panie pilocie, dziura w samolocie!” A na razie machamy tylko nieśmiało do tych, którzy mają jeszcze lepsze widoki niż nasze.

Podniebne podhalańskie widoki możesz obejrzeć w relacji z lotu szybowcem.

Wracamy drogą prowadzącą tuż za stodołami – możemy teraz przyjrzeć im się z bliska. To najmniej ciekawa część spaceru, ale przynajmniej droga pod wózek nadaje się idealnie.

Nawet najprzyjemniejszy spacer musi się kiedyś skończyć. Przejście z wózkiem tych 5 kilometrów zajęło nam nieco ponad godzinę. Nie spotkaliśmy ani jednego człowieka! Było za to sporo krów, kilka obiektów latających i to co na Spiszu najlepsze, czyli… NIESAMOWITE WIDOKI!

No właśnie, to za co w końcu kocham ten Spisz? Jeśli jeszcze nie wiesz – obejrzyj zdjęcia jeszcze raz 🙂

5 Replies to “Za co kocham Spisz?

  1. Nie dziwi mnie fakt, że wybraliście kawałek spiskiej ziemi na Wasz dom. Na Spisz trafiłam właściwie przez przypadek, tak naprawdę jadąc na Podhale na narty. Jeden spacer z Łapsz Wyżnych przez Pawlików Wierch do Bukowiny T.sprawił, że zakochałam się w tym regionie. Szybko wróciłam, a kolejne wędrówki pogłębiły jeszcze tą miłość 🙂
    Ciekawskich zapraszam też do mnie 🙂

    1. jeszcze nie miałam okazji przespacerować się trasą, o której piszesz, co tylko świadczy o tym, że ten niewielki skrawek Polski można odkrywać naprawdę baaardzo długo 🙂

  2. Dziękuję Ci za inspirujący wpis. W swoich wędrówkach posuwam się coraz bardziej na zachód i właśnie niedługo przyjdzie czas również i na spisz, więc wyszukuje informacji i tak do Ciebie trafiłam 🙂 Na zdjęciach Tatry wydają się na wyciągnięcie ręki! Pozdrawiam serdecznie, Dorota

      1. A na przeleczy nad Łapszanka kolezanka była?To najpiękniejszy widok na Tatry od północy przy którym Gubałówka może się schować. ..Polecam:-)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *