Przez Las Wolski na Kopiec Piłsudskiego

Spacer przez Las Wolski zaczynamy na ulicy Kasztanowej. Skręcamy w ulicę Panieńskich Skałek, mijając jeden z bardziej pechowych kościołów w Krakowie. Kościół parafialny na Woli Justowskiej został tu przeniesiony z Komorowic pod koniec lat czterdziestych. Był to piękny zabytkowy drewniany kościół z początku XVI wieku. Niestety w 1978 roku kościół doszczętnie spłonął. Na jego miejscu cztery lata później powstała kopia spalonego kościoła, która po dwudziestu latach, czyli w 2002 roku… spłonęła. Nic dziwnego, że Chrystus w kapliczce przy wejściu do kościoła ma tak zafrasowaną minę.

Przechodzimy przez drewniany mostek, drewno jest jeszcze świeże, chyba niedawno był odnawiany. Skręcamy w prawo pod górę, pomiędzy gęste trawy. Na tej polanie jako dziecko uczyłam się jeździć na nartach 🙂 Dziś trudno w to uwierzyć, polana wygląda na mocno zarośniętą. A może to tylko te wysokie trawy sprawiają takie wrażenie.

 

Podążamy pod górę prowadzeni rozmerdanym ogonem Flokiego. Żar leje się z nieba, cudne lato w tym maju! Po kilku minutach docieramy do rozdroża, na którym możemy wybrać spacer albo do Panieńskich Skał, albo na Kopiec Piłsudskiego. Wybieramy Kopiec, a do skałek i tak dojdziemy, tylko okrężną drogą.

Wchodzimy w chłodny las i stromą ścieżką zmierzamy pod górę. W krzakach po prawej coś się rusza. Słychać jakby odgłosy walki. Gdy podchodzimy bliżej okazuje się, że to grupa młodych ludzi trenuje walki średniowieczne… za miecze służą im kolorowe plastikowe atrapy. Trenują też strzelanie z łuku, lepiej więc szybko ich omińmy, nie wiadomo co próbują ustrzelić.

Floki jest przeszczęśliwy. Biega wokół nas, starając się nie stracić nas z oczu nawet na minutę. Bez kudłów bardzo odmłodniał. Wygląda teraz i zachowuje się jak szczeniak. Być może po prostu jest mu lżej i chłodniej bez grubej warstwy sfilcowanej sierści. Zaczepia wszystkich napotkanych po drodze spacerowiczów, spotykając się za każdym razem z dużą sympatią. Moje kudłate czworonożne szczęście!

Po kilkunastu minutach ścieżka przeradza się w cienistą aleję, którą już prawie po płaskim docieramy na skraj lasu. Tam czeka na nas Kopiec Piłsudskiego w pełnej okazałości.

Największy krakowski kopiec (oprócz niego mamy w Krakowie jeszcze trzy inne) powstał w latach trzydziestych, jako pomnik upamiętniający walkę Polaków o niepodległość. Rozpoczęto go sypać w 1934 roku, a zatem jeszcze podczas życia marszałka Piłsudskiego. Dopiero po jego śmierci postanowiono nazwać kopiec jego imieniem. Czym budowano Kopiec pisałam już w notce o Muzeum Armii Krajowej 🙂 W Kopcu złożono ziemię z wszystkich miejsc, w których w czasie I wojny światowej walczyli Polacy.

Polanę pod kopcem poznałam w dzieciństwie podczas spacerów w rodzicami i poprzednim psem. Polana była też miejscem szkolnych wycieczek. Pełna huśtawek i drabinek stanowiła wyśmienite miejsce na szaleństwa dzieciaków. Zawsze wspinając się na Kopiec po wąskich ścieżkach spoglądam na to miejsce  z pewną melancholią.

 

W czasie niemieckiej okupacji Kopiec miał zostać zrównany z ziemią, jednak szczęśliwie rozkazu nie wykonano. Niestety na tym zła passa się nie skończyła. Po wojnie nowa władza próbowała zniszczyć Kopiec, a przynajmniej zamazać patriotyczny przedwojenny charakter tego miejsca. W 1953 roku czołg wjechał na szczyt Kopca i zerwał umieszczoną tam płytę z granitu, na której wyryty był Krzyż Legionów. Oczywiście wjeżdżając czołg poważnie uszkodził zbocze.

Dopiero w 1980 roku Kopiec doczekał się poważnego opiekuna w postaci Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego. Dzięki staraniom komitetu Kopiec odnowiono, a także  złożono w nim ziemię również z miejsc bitew II wojny światowej. Dziś na sam szczyt prowadzą zadbane brukowane alejki, a na górze ponownie stanęła pamiątkowa tablica.

Lekko zasapani docieramy na szczyt. A stamtąd przepiękna panorama na wszystkie strony świata! Na północnym wschodzie całe miasto w pełnej okazałości. Przykryte lekką mgiełką smogu, jak zwykle. Dzisiaj chyba nie jest jednak tak najgorzej 😉

Panorama na północy bardzo malownicza dzięki jeziorkom (to chyba stawy rybne).

Na północnym zachodzie pas lotniska w Balicach.

Udaje nam się nawet złapać startujący samolot. Kierunek Monachium, Frankfurt? A kto go tam wie.

 

 

 

 

Na południu powinny być góry. Przy dobrej widoczności można stąd podziwiać Tatry, a Babią Górę widać tu nawet przy widoczności nieco słabszej. Dzisiaj jednak horyzont jest zasłany chmurami, można jedynie domyślać się, że gdzieś tam są Beskidy.

Na wschodzie Kopiec Kościuszki, stąd wyglądający jak nieco większa kępa drzew. Na lewo od wzgórza Wawel (ta czerwona plamka) i oczywiście kominy elektrociepłowni, które widać z każdego miejsca wokół Krakowa.

Chwilę podziwiamy widoki, dajemy się przewiać wiatrowi. Czas schodzić na dół. Zbocza Kopca pokryte są przepiękną wielobarwną łąką. Myślę, że jest tu kilkaset gatunków roślin. Moje ukochane niezapominajki mrugają żółtymi oczkami. Maki czerwienią się dumnie, lekko kiwając swoimi delikatnymi płatkami osadzonymi na długich wąskich nóżkach.

Kopiec nie padł ofiarą Niemców ani socjalistycznego rządu, jednak niestety co kilka lat pada ofiarą czynników naturalnych. Powodzie w latach 1996 i 97, a ostatnio w 2010 roku poważnie podmyły zbocza Kopca, doprowadzając do ich osunięcia. Utrzymanie tego pomnika w pełnej krasie wymaga ogromnych nakładów zarówno pracy jak i finansów. Myślę jednak, że warto. To wyjątkowo piękne miejsce!

Spaceru ciąg dalszy nastąpi.

4 Replies to “Przez Las Wolski na Kopiec Piłsudskiego

  1. Uwielbiam tę trasę! Choćostatnio, musze przyznać, byłam tu na nordic walkin g w pażdzierniku 2013 🙂

    Ps. Okolice Lasku Wolskiego to bardzo atrakcyjna trasa z jeszcze jednego, konkretnego powodu: w moim telefonie nie mam tam zasięgu! Ostatnio zadzwoniła do mie koleżanka ( ta od treningów z kijkami) i gdy usłyszałam w słuchawce urywane zdanie ,wypowiedziane znajomym głosem, które brzmiało mnie-więcej tak: -…ozdrowienia z Las…olskiego!
    wiedziałam, że M. musiała się udać w opisanym tu przez Ciebie kierunku!
    Myśl nr 2:
    Czy kierowcy, przyjeżdżający z całego miasta samochodami do Lasku Wolskiego nie zauważyli, że krok po kroku “ubywa nam” Lasku a “przybywa”…parkingu? Czy spacer wzdłuż alejki, na któej parkują samochody ( pomimo, że kilkaset metrów poniżej jest specjalnie przygotowany parking), ma jeszcze coś wspólnego z ezdrową rekreacją, skoro juz w samym lesie jestesmy zmuszeni do wąchania spalin… z pwodu ludzkiej wygody? Osobiście jestem zwolennikiem opcji, aby w samym Lesie Wolskim postawić znak zakazu wjazdu wszelkich pojazdów z wyjątkiem samochodów, oznakowanych niebieską naklejką z wózkiem inwalidzkim. NIech rekreacja będzie prawdziwą rekreacją! Wypędźmy z głowy lenia, pokonanie kilkuset metrów jeszcze nikogo nie zabiło… :)) . Pozdrawiam ciepło Flokiego oraz Jego Właścicielkę!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *