Uroczysko i tajemnicze Panieńskie Skały

Uff, jak gorąco. Po zejściu z Kopca Piłsudskiego Floki na chwilę odmawia posłuszeństwa. Układa się w cieniu i ciężko dyszy. Korzystając z chwili wolnego wygrzewamy się przez moment na ławce. Regeneracja sił psa przebiega jednak błyskawicznie i już po chwili ruszamy dalej.

 

Schodzimy w dół w kierunku zoo. Spacerujemy asfaltową dróżką, na której co chwilę mijają nas rozpędzeni rowerzyści. Szaleńcy. Zastanawiam się, czy w razie czego byliby w stanie wyhamować. A przecież na ścieżce roi się nie tylko od psów, ale i od dzieci!

Docieramy do rozwidlenia dróg, przy ogrodzeniu zoo. Krakowski ogród zoologiczny jest przepięknie położony, w samym sercu Lasku Wolskiego. Niestety z psem nie możemy wejść do środka. A szkoda, bo nie widziałam jeszcze nowego nabytku ogrodu – żyrafy.

Na rozwidleniu skręcamy w lewo, w dół po schodach prowadzących w wąwóz. Schody lata świetności mają już dawno za sobą. Te położone najniżej są całkiem zniszczone przez wodę i osuwające się błotniste zbocza wąwozu.

Floki niespokojnie strzyże uszami – ewidentnie nie podobają mu się odgłosy dochodzące z zoo. No tak, z tej strony nie dość, że słyszy hałaśliwe ptactwo, to jeszcze pewnie czuje wilki biegające po wybiegu.

Zagłębiamy się jednak w parów i powoli odgłosy dzikich zwierząt stają się coraz mniej słyszalne. Na dodatek spotykamy sympatycznego kundelka, z którym Floki bardzo szybko nawiązuje nić porozumienia. Dosłownie – smycze splątują się w jedną 🙂

 

 

 

 

Sam wąwóz wygląda jak uroczysko. Powalone pnie, zarośla, błotniste kałuże będące wspomnieniem po potoku, który płynie tędy po deszczu. Zewsząd słychać świergot ptaków, czuć świeży wiosenny zapach lasu.  Nad nami baldachim z liści klonu, przez który tylko gdzieniegdzie prześwitują promienie słońca.

A jednak i w tak urokliwe miejsce dotarła cywilizacja w postaci wyścigu Dog Cup 2014. Wyścig biegowy, w którym startują właściciele z psami miał miejsce 10 maja… nasza wycieczka odbywa się znacznie później. Idea szczytna, ale myślę, że organizatorzy powinni dołożyć więcej starań , aby posprzątać las po swojej imprezie.

 

Jeszcze kilka niepewnych kroków po wąskiej ścieżce nad parowem, jeszcze chwila walki o życie, a przynajmniej o nieubłocenie się od stóp do głów i docieramy wreszcie do Panieńskich Skał. Jest to rezerwat, na końcu Wolskiego Dołu – tak nazywa się wąwóz którym szliśmy, a który jest najdłuższą doliną w Lasku Wolskim. Na tablicy informacyjnej znajdujemy wyjaśnienie, dlaczego wszędzie leżą powalone drzewa – w rezerwacie nie ingeruje się w przyrodę, lecz pozostawia las sam sobie. Naturalne procesy zachodzące w przyrodzie pozwalają zachować wyjątkowy charakter tego miejsca.

A miejsce jest niezwykłe… W XIII wieku, gdy Tatarzy najechali Kraków, siostry Norbertanki z pobliskiego klasztoru uciekły w wąwóz, szukając schronienia przed… tym co Tatarzy robili z zakonnicami. Tatarzy już doganiali przerażone siostry, gdy… za Norbertankami zamknęły się skały, tworząc bezpieczne schronienie przed wrogiem. Stąd nazwa Panieńskie Skały. Ponoć pod skałami nadal znajduje się komnata, w której siostry zbierają się na wspólną modlitwę, a gdy spojrzy się przez szczelinę w skale można je zobaczyć… Ciii, nie będziemy im przeszkadzać. Amen 😉

3 Replies to “Uroczysko i tajemnicze Panieńskie Skały

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *