MIGAWKA: Latarnia morska Faro de Maspalomas na wyspie Gran Canaria

TRASA SPACEROWA DO FARO DE MASPALOMAS

Na Gran Canarię zawitaliśmy w drugiej połowie marca. 25 stopni ciepła, lekki wiatr od morza, słońce które w południe potrafiło wydobyć z naszych bladych twarzy odcienie iście indiańskie i przyjemnie rześkie poranki, aż proszące się o spacer. Mieszkając w Maspalomas naturalnie na cel swoich spacerów wybieraliśmy zazwyczaj plażę i latarnię Faro de Maspalomas.

Spacer z biegającym, skaczącym, błagającym “tata, na balana” lub dla odmiany smacznie śpiącym w wózku trzylatkiem dostarczał wystarczającej dawki ruchu każdemu z naszej trzyosobowej rodziny. A motywacja w postaci idziemy do “latalni molskiej stlazaka Sama!” działała cuda.

Latarnia wygląda tak. Krzywo trochę  wygląda, ale to dlatego, że trudno robi się proste zdjęcia z trzylatkiem ciągnącym Cię zawsze w przeciwną stronę.

I tak wygląda.

Wyższa od palmy jak widać na załączonym obrazku.

Może też być ciemna i kształtem swym przypominać – no właśnie, co Wam przypomina? 🙂

MUZEUM ETNOGRAFICZNE

Jak już wspomniałam nasze odwiedziny latarni miały miejsce w godzinach wczesnoporannych. Dlatego też zazwyczaj zastawaliśmy ją zamkniętą. Któż bowiem w imprezowym Maspalomas zaglądałby do latarni przed południem. Mimo usilnych prób otwarcia drzwi przez nasze Słonko wrota latarni pozostawały przed nami zawarte. Pewnego jednak dnia bladym świtem koło 11-tej udało nam się przyłapać zaspaną panią na otwieraniu zamków do królestwa latarnika. Po chwili ziewająca odźwierna wpuściła do środka promienie słońca, otwierając drewniane okiennice.  Nasza latorośl tylko na to czekała. Już nic nie mogło nas powstrzymać przed wejściem do latarni!

A środek okazał się bardzo sympatycznym wnętrzem kryjącym muzeum etnograficzne.

Wszystko czyściutkie, pachnące nowością. Z trzylatkiem trudno studiuje się opisy eksponatów, ale jeśli tylko wybierzecie się tam w gronie nieco bardziej skłonnym do kontemplacji to zdecydowanie polecam wystawę.

Nam najwięcej czasu, bo jakieś 30 sekund udało się spędzić  przy gablocie, która sama w sobie była jednym wielkim domkiem dla lalek. Salon, kuchnia, sypialnia, pokój dziecięcy – taki domek to marzenie niejednego malucha!

Na sam szczyt latarni niestety wejść nie można. Najbardziej ubolewało nad tym Słonko, bo jak to tak być w latarni i nie móc wyjść na samą górę, gdzie świeci wielka lampa, gdzie wieje wiatr i szaleje burza i skąd strażak Sam coraz to musi ratować któregoś z bohaterów bajki.

TARAS WIDOKOWY FARO DE MASPALOMAS

Dla spragnionych widoków z wysokości przygotowano jednak miejsce do zdjęć w postaci tarasu nad muzeum. Warto tu zajrzeć na kilka fotek. Ważna uwaga dla naszej zacnej polskiej nacji – wszystko bezpłatnie 😉 A widoki z tarasu takie – na promenadę.

Na położone w pobliżu hotele, z górami w tle.

Na ocean.

I na pobliskie wydmy Dunas de Maspalomas, a raczej ten ich fragment, który zlewa się z plażą.

Spacer do latarni Faro de Maspalomas sprawdzał nam się zarówno w rześkie poranki zapowiadające gorący dzień, jak i przy pochmurnej pogodzie. Woda w oceanie nie nadawała się do kąpieli, ale do wbiegania z piskiem w fale i uciekania przed nimi co sił w krótkich nóżkach (i nie mówię tu tylko o sobie) już jak najbardziej.

Jeśli więc spędzacie wakacje z małym fanem latarni morskich to zdecydowanie atrakcja dla was. Jeśli podróżujecie w nieco dojrzalszym gronie to koniecznie odwiedźcie latarnię i napiszcie mi co też takiego zobaczyłam w przelocie w muzeum etnograficznym, bo szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia 🙂

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *