Ratunku! Pomocy! Testujemy jak działa GOPR.

Policyjny śmigłowiec nadlatuje w kilka chwil od momentu wezwania pomocy. Pojawia się na błękitnym niebie jakby znikąd i zawisa na moment w powietrzu.

Po cienkiej jak nitka linie ratownik wraz ze sprzętem zsuwa się na dół. Zjazd trwa dosłownie kilka sekund.

Wszystko wygląda bardzo groźnie, skoro do udzielenia pomocy ściagnięto nawet śmigłowiec. Wygląda też bardzo profesjonalnie. Pilot i ratownicy świetnie znają swoje zadania. I tylko trudno uwierzyć, że przy tak pięknej pogodzie wypadek w górach mógł być aż tak groźny…

Nic dziwnego. Tym razem nic się nie stało, to tylko pokaz pracy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W ubiegły weekend góra Wdżar gościła ratowników GOPR-u próbujących przybliżyć kulisy swojej pracy tłumnie zgromadzonym turystom.

Inscenizacja ratowania ofiary wypadku z użyciem śmigłowca zaczyna się od dziewczyny ubranej w czerwoną bluzę, stojącej przy poszkodowanym, która podnosząc w górę ramiona daje znać śmigłowcowi gdzie potrzebna jest pomoc. Ustawia się w pozycji przypominającą literę Y, która dla pilota oznacza ni mniej ni więcej tylko “YES”. “Tak, pomóż nam!” Opuszczenie jednej ręki i podniesienie drugiej dla śmigłowca wyglądałoby jak litera N, czyli “NO”, “Nie, to nie my potrzebujemy pomocy, leć dalej!”.

Czerwona bluza z kolei pomaga zlokalizować poszkodowanych. Słyszałam anegdotkę o zagubionej turystce, która mocno zdeterminowana wymachiwała jedyną czerwoną częścią garderoby – koronkowym biustonoszem. Ile w tym prawdy nie wiem, ale każdy sposób jest dobry, żeby zwrócić na siebie uwagę. Szczególnie w sytuacji kryzysowej 😉

Rzeczony śmigłowiec bezbłędnie odnajduje miejsce wypadku. Opuszczeni na linie ratownicy sprawnie udzielają pomocy.

Tymczasem śmigłowiec odlatuje, aby nie przeszkadzać w akcji na dole.

Miejsce na pokaz działań powietrznych wybrane jest perfekcyjnie! Wspaniała panorama Tatr nad Jeziorem Czorsztyńskim, nad wodą zamki w Niedzicy i Czorsztynie. W dole pasie się kierdel owiec.

Nic dziwnego, że pilot w międzyczasie wykonuje kilka okrążeń nad okolicą. Na jego miejscu też wykorzystałabym ten czas, aby napawać się pięknem widoków. Z tej wysokości muszą być fantastyczne!

 

 

Ratownicy dają znać, że ofiara wypadku jest gotowa do transportu. Przytroczony do usztywniającej “deski” poszkodowany leży zawinięty w materiałowy kokon, nie wiedząc co go czeka w ciągu najbliższych kilku minut. A przynajmniej nie wiedziałby, gdyby nie był podstawioną ofiarą 😉 Czekamy na śmigłowiec, który wciągnie ofiarę na pokład.

Tymczasem helikopter podlatuje, wypuszcza linę. Ratownik przypina do niej ofiarę i siebie.

Razem zostają podniesieni przez śmigłowiec w przestworza. Lina napręża się i…

 

… i nikt nie zostaje wciągnięty na pokład. Helikopter wznosi się coraz wyżej, a ratownik i ofiara krążą nad Jeziorem Czorsztyńskim, wisząc zupełnie bezwładnie na ledwie widocznej na tle błękitnego nieba linie. Dwie maleńkie figurki przytroczone do lecącej maszyny, ogrom błękitu wokół i fantastyczne widoki dokoła!

Próbuję sobie wyobrazić jak czułabym się na ich miejscu… Pod nimi jezioro i całe pasmo Tatr cudownie ostre na tle zupełnie czystego nieba. Odpukać w niemalowane, ale jakaś cząstka mnie chciałaby teraz wisieć na tej linie… Jeśli już ulegać wypadkowi to tylko takiemu gdzie w ramach dodatkowych atrakcji przelot śmigłowcem gratis 😉

Po chwili helikopter sadza ratownika i ofiarę na ziemi, aby ponownie wznieść się i zabrać dwie pozostałe osoby z miejsca zdarzenia. Podobnie jak poprzednich i tych podrywa na linie i ciągnie przez błękit wprost w stronę słońca.

Po podniebnej przejażdżce powoli śmigłowiec sadza pozostałe dwie osoby na polanie po drugiej stronie góry Wdżar.

Sam nie ląduje, lecz wznosi się ponownie w górę i lecąc znów w stronę słońca wykonuje podniebne ewolucje ku uciesze zebranych gapiów.

A gapiów zebrało się sporo. Na szczęście jednak nie aż tak dużo, aby nie dało się znaleźć wolnego miejsca pod szczytem góry. Wszyscy wpatrują się w niebo, co też jeszcze wymyśli pilot lecący wreszcie bez pasażerów.

Śmigłowiec policyjny, bo GOPR niestety swoim nie dysponuje. Korzystają z pomocy policji przy górskich akcjach. Chodzisz po górach? Zastanów się na co chcesz przeznaczyć swój 1%… Mój od kilku lat idzie tylko na GOPR.

Chwila przerwy w GOPR-owskich atrakcjach. Mamy moment na pozwiedzanie okolicy. Szczególnie, że Floki łaknie spaceru.

Zaprzyjaźniamy się z psimi ratownikami, fajne chłopaki 😉 Bandy dzieciaków oblegają ratownicze psy uwieszając się im na szyjach i ogonach. A te przyjmują wszystkie mocno wyszukane “pieszczoty” ze stoickim spokojem.

Tuż pod szczytem Wdżaru mieści się smocze gniazdo. Dziś pozostał w nim już tylko jeden smok, metalowa paskuda – trudno nawet stwierdzić gdzie jest ogon, a gdzie skrzydła.

Sam Wdżar, choć niewielki, bo sięgający raptem 767 m n.p.m. jest bardzo ciekawym miejscem. Miliony lat temu w osady, z których zbudowany jest tak zwany flisz karpacki w tym miejscu wdarła się magma pozostawiając ślady w postaci skał andezytowych. Mówi się nawet, że Wdżar jest wygasłym wulkanem, ale nie jest to w pełni udowodnione. Niewątpliwie miejsce jest jednak wyjątkowe. Pod stopami cały czas mienią się świecące drobinki.

W Polsce podobne skały można znaleźć jeszcze w Pieninach w okolicach Szczawnicy – skały Jarmuta i Bryjarka.

Zbocze góry poprzecinane jest starymi kamieniołomami, z których niegdyś wydobywano andezyt. Dziś malownicze skały służą wspinaczom i spacerowiczom.

Nad skałami GOPR rozpostarł linę, po której chętni mogą zjechać nad kilkunastometrową przepaścią. Kolejka spora, poza tym Floki raczej nie wygląda na zainteresowanego zjazdem, musimy więc odpuścić.

Niedaleko smoka z ziemi wystają niewielkie andezytowe skałki. Wyglądają niepozornie, tymczasem stanowią sporą ciekawostkę geograficzną. Gdy położy się na nich kompas, Tatry pojawią się na północy, Gorce na południu.

Igła magentyczna w tym miejscu zupełnie szaleje pokazując południe na północy, a północ na południu. To tak zwana anomalia magnetyczna. Są różne hipotezy co do przyczyny tego zjawiska (na przykład dawne namagnesowanie Ziemi odmienne od dzisiejszego, czy uderzenie pioruna), jednak żadna nie została w pełni potwierdzona.

Tymczasem pod szczytem, tam gdzie dociera wyciąg krzesełkowy powstało na te dwa dni niewielkie, ale tłoczne miasteczko. W namiotach GOPR-owcy objaśniają zasady działania sprzętu używanego w akcjach ratowniczych. Dzieciaki zafascynowane 🙂 Choć zdecydowanie nadal największym zainteresowaniem cieszą się psy.

 

 

 

 

 

Jest i dron! 🙂 Najprawdziwszy dron, z którego korzysta GOPR poszukując zaginionych.

Nie przypuszczałam, że to takie malutkie. Wyobrażałam sobie znacznie większy samolocik – ten wygląda jak zabawka. Rakiety z niego nie odpalą z całą pewnością 😉

 Chwila przerwy na leżaczku. A za moment… kolejne wezwanie! Zatrzymał się wyciąg krzesełkowy, trzeba ściągnąć z niego trójkę uwięzionych turystów.

Jedni ratownicy pędzą na górną stację kolejki, aby stamtąd pomóc poszkodowanym. My zaś w ślad za drugą grupą ratowników zmierzamy do kamieniołomu, nad którym zawiśli pechowcy.

Niczego nieświadome dzieciaki w niebieskich kaskach w najlepsze wspinają się po andezytowych skałkach. Tymczasem nad nimi wisi troje ludzi chwilowo uwięzionych kilkanaście metrów nad kamieniołomem.

Miejsce do wiszenia wyśmienite – widoki z góry przepiękne, słonko świeci w najlepsze. Ale gdyby tak stało się to zimą? Minus dziesięć, przeszywający mroźny wiatr, dłonie zamarzają, palców u stóp już nie czujesz, krzesełko powoli porasta lodowymi igiełkami. Pozostaje jedynie modlić się o szybką akcję ratowników.

Jeden z ratowników przygotowuje się do zjazdu po linie, na której wisi krzesełko. Dla niego to nie nowość, zapewne ćwiczył to już wiele razy. Tym bardziej trzeba uważać, aby rutyna nie wzięła góry nad rozsądkiem.

Szybki przejazd do uwięzionych i można zabrać się do pracy.

Niefortunni pasażerowie spokojnie poddają się zabiegom, nikt nie panikuje. A gdyby tak ktoś z nich miał lęk wysokości? Ratownik musi być przygotowany i na taką ewentualność. Na dodatek, gdy staje wyciąg zazwyczaj nie wystarczy zdjąć pasażerów z jednego krzesełka. Krzesełek jest kilkadziesiąt. Cała akcja może trwać nawet kilka godzin.

Śmigłowiec obserwuje akcję z góry, gotowy do zabrania ewentualnych poszkodowanych. Dziś następnych podniebnych wycieczek jednak już nie zaplanowano.

Cała akcja przebiega zgodnie z planem. Nikomu raczej nic nie grozi. Choć oczywiście nigdy nic nie wiadomo.

Pierwsza poszkodowana jest już w drodze na dół, opuszczana przez ratownika po linie w ręce pozostałych GOPR-owców udzielających pomocy na ziemi.  Pomoc nie jest jednak konieczna, pasażerka radośnie ląduje na dole.

Dziś to wszystko wygląda tak łatwo, jednak w mrozie i śniegu musi być to wyjątkowo trudne. Podziwiam ratowników pracujących w każdych warunkach. Najczęściej zapewne właśnie w tych najgorszych.

Zjazd odbywa się w tak zwanym trójkącie ratowniczym, który  przypomina ogromne pomarańczowe majtki 🙂

Powoli na dół dostają się wszyscy poszkodowani. Cała akcja trwa kilkanaście minut. Kończy się stuprocentowym sukcesem – wszyscy cali i zdrowi, co więcej chętni do ponownego widokowego zjazdu w tak przyjemnych okolicznościach 🙂

Impreza dobiega końca, czas więc schodzić na dół. Zmierzamy w stronę Przełęczy Snozka, po prawej widzimy  grające organy, dzieło Władysława Hasiora. Rzeźba niezbyt piękna, ale ponoć na wietrze cudnie gra. Byłam tu już wiele razy, jednak ani raz nie słyszałam żadnego dźwięku 😉 Może za mało wiało.

Po drodze łapiemy barwnego motylka – czerwończyka.

Ostatnie spojrzenia na otaczające nas panoramy. Widoczność świetna, zarówno na Pieniny z wyróżniającym się masywem Trzech Koron, jak i na Tatry, widoczne w całej okazałości.

Cudnie w tych naszych górach. Warto je odwiedzać, a w razie czego pamiętać numer do GOPR 601-100-300. Życzmy sobie, żebyśmy nigdy nie musieli z niego korzystać.

Pisząc korzystałam z:
1. Gorce. Przewodnik dla łowców krajobrazów.
2. Wikipedia

11 Replies to “Ratunku! Pomocy! Testujemy jak działa GOPR.

  1. Bardzo pożyteczne spotkanie:)). Piękne zdjecia!
    Warto oswajać turystów z działalnością GOPR, nigdy nie wiadomo, jaka niespodzianka może zaskoczyć w górach. A psi ratownicy-trzeba przyznać-przystojni:))

  2. Pilot nie krąży po to, żeby podziwiać widoki, tylko żeby prawidłowo ocenić kształt terenu i wybrać najlepsze lądowisko.

    1. Po h to można stać w wodzie. A tak poważnie, jesli nie widzisz potrzeby chodzenia po górach, to dobrze. Nie chodź. tam i tak już jest stanowczo za dużo ludzi.

  3. Wszystko super opis i zdjęcia piękne, ale jedna malusieńka nieścisłość – jeżeli śmigłowiec był policyjny to był TOPRU bo ich Sokół jest w remoncie. Pozazdrościć pogody – sama miałam podobną w niedzielę na Trzech Koronach i Sokolicy.

  4. Anegdotka o pani wywijającej czerwonym stanikiem to prawda – można znaleźć o niej wzmiankę choćby w książce “Wołanie w górach” Michała Jagiełły, wieloletniego ratownika TOPR i naczelnika Pogotowia :).
    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *