Tropiąc ślady Bojków – cerkiew w Smolniku

Krótki przystanek w Smolniku nad Sanem, miejscowości leżącej po drodze z Ustrzyk Górnych do Dolnych, lub Dolnych do Górnych, jak kto woli. Przebijamy się przez stado kóz, które z przyjemnością pożerają podawane im liściaste gałęzie. Zapewne pożarłyby też i nasze części garderoby, gdyby im na to pozwolić.

 

Choć bardzo sympatyczne, to nie kozy są celem naszej wycieczki. A cel pokazuje nam się po kilkuset metrach – przepiękna stara cerkiew bojkowska. Ciemne, prawie czarne drewno prezentuje się pięknie na tle soczystej zieleni. Trzy pękate części cerkwi nadają jej lekko ociężałego wyglądu. Przypomina mi nieco ciężki statek płynący wśród traw.

Cerkiew pod wezwaniem św. Michała Archanioła powstała pod koniec XVIII wieku jako świątynia greckokatolicka. Dziś jest wykorzystywana jako kościół rzymskokatolicki, jednak wieńczą ją krzyże prawosławne. Jest to jedyna cerkiew w typie bojkowskim zachowana w Bieszczadach. W typie bojkowskim? A cóż to znaczy i   kim byli Ci Bojkowie?

Bojkowie, ludność pochodzenia ukraińskiego, żyli na terenach Bieszczad na wschód od Wysokiego Działu (dziś biegnie tamtędy czerwony szlak z Komańczy do Cisnej, przez Chryszczatą i Wołosań). Na zachód z kolei mieszkali Łemkowie, ale o nich innym razem.

Trudnili się głównie rolnictwem, odrobinę pasterstwem. Mieszkali w jednobudynkowych zagrodach wraz z całym inwentarzem. Biednie, ale spokojnie. Żyli sobie na uboczu, kultywując własne tradycje i chyba nie do końca nadążając za postępującym rozwojem. Ocenia się, że ich zacofanie względem sąsiadów zza Wysokiego Działu wynosiło około 100 lat! Ich stroje nie były wymyślne, ani kolorowe, chodzili w prostych jasnych płóciennych ubraniach, zimą narzucając na nie kożuchy.

Choć wyznawali wiarę chrześcijańską nie przeszkadzało im to ponoć w wierzeniu w wampiry, czy też zakładaniu, że człowiek ma dwie dusze – chrześcijańską i pogańską. A więc Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.

Cerkiew w Smolniku jest typowa dla budownictwa sakralnego Bojków. Znacznie prostsza konstrukcyjnie niż inne drewniane cerkiewki, np. łemkowskie. Bez rozbudowanych kopuł, za to z prostymi namiotowymi daszkami nad każdą z trzech części. Pierwsza część to przedsionek, tak zwany babiniec, druga to nawa, ostatnia prezbiterium. Każda z części ma plan kwadratu, przednia i tylna są nieco mniejsze i niższe od środkowej nawy. Nad namiotowymi dachami okrągłe makowice (to te kulki, z których “wyrastają” krzyże – rzeczywiście przypominają nieco makówki).

Widok sprzed cerkwi urokliwie bieszczadzki. Świątynia jest zorientowana wschód-zachód (wejście od wschodu, prezbiterium po zachodniej stronie). Otoczona wysokimi starymi drzewami, stoi na wzgórzu, zupełnie na uboczu. W sąsiedztwie tylko pola i kozy.

A kiedyś wieś tętniła życiem! Smolnik powstał w XVI wieku w dobrach niejakich Kmitów, szlacheckiego rodu z Wiśnicza, który przyczynił się do kolonizacji Bieszczad. Przez kilka wieków ludzie żyli tu sobie spokojnie wypasając bydło i pieląc grządki. Przed II wojną światową mieszkało w Smolniku ponad 500 osób. Niestety, po wojnie wszystkich mieszkańców wysiedlono, a domy rozebrano. Po starej wsi pozostało jedynie wspomnienie i urokliwa cerkiew na wzgórzu.

Z zewnątrz pięknie, ładnie, a w środku – nie ma już prawie nic z dawnej świątyni. Nic dziwnego, od 1951 przez lata budynek nie był w ogóle używany i podlegał stopniowej dewastacji. Nie zachował się ikonostas, jedynie niektóre ikony można do dziś oglądać… w muzeach we Lwowie i Łańcucie. Trochę daleko od Smolnika 😉

Dawniej dzwonnica stała obok cerkwi, była osobnym budynkiem. Dziś dzwon dźwięczy w środku. Musi tu być bardzo głośno w czasie nabożeństwa.

 

 

 

 

Cerkiew oświetlają żyrandole z poroży jelenia. Czuję się nieco jak w domku myśliwskim, a nie w kościele 😉 Wnętrze jest dość ciemne – niewielkie okienka i czekoladowy kolor drewna robią swoje.

Dlaczego warto tu wpaść? Jeśli ktoś spodziewa się przepychu i wyjątkowych atrakcji to mocno się zawiedzie. Ale jeśli ktoś chce zobaczyć miejsce wyjątkowe ze względu na swoją architekturę i przepiękne położenie wśród bieszczadzkich wzgórz to szczerze polecam. Szczególnie, że od 2013 roku cerkiew jest wpisana na światową listę dziedzictwa Unesco.

Od zewnątrz cerkiewkę można obejrzeć zawsze. Z wejściem do środka może być problem – my specjalnie umawialiśmy się z panem, który cerkiew dla nas otworzył. Dziękujemy 🙂

 
 
Pisząc korzystałam z:
1. Przewodnik dla prawdziwego turysty, Oficyna Wydawnicza Rewasz, Pruszków 2012
2. Strona internetowa www.twojebieszczady.net

One Reply to “Tropiąc ślady Bojków – cerkiew w Smolniku”

  1. Proszę nie robić błędów. My nie mamy pochodzenia rusińskiego, a zatem nie ukraińskiego. Myślisz iż, Brussels i London też do The Ukraine należny?
    My jesteśmy sami w sobie narodowością, czy plemieniem.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *