Zalipie – zachwycająca malowana wieś?

JEŚLI ZALIPIE CIĘ ZACHWYCIŁO – NIE CZYTAJ TEGO TEKSTU! 🙂

Pierwszy prawdziwie wiosenny weekend większość narodu spędzała poszukując krokusów w Chochołowskiej lub wymachując zbiorowo wieszakami w skądinąd niezwykle słusznej sprawie. Ponieważ w obecnym stanie ducha i ciała wszelkiego rodzaju spędy napawają mnie strachem i obrzydzeniem (w takiej kolejności), wybraliśmy kierunek znany, acz zdecydowanie mniej uczęszczany turystycznie i zupełnie niezaangażowany propagandowo.

Zalipie. Trzydzieści kilometrów na północ od Tarnowa, z Krakowa to nieco ponad 100 km, które autostradą pokonuje się w ekspresowym tempie. Sympatyczny kierunek na sobotnią przedpołudniową wycieczkę.

Naoglądałam się zalipiańskich zdjęć bez liku… W mojej głowie powstał więc obrazek… o! mniej więcej taki:

Albo taki:

Oczyma duszy mojej widziałam już szeregi drewnianych domków zdobionych w przecudnie kolorowe bukiety kwiatów. Przycupnięte jeden przy drugim, niczym chałupy w Chochołowie. Żywy skansen, obezwładniający feerią barw. Wszystko pobielone, wymalowane w kwieciste wzory. Otoczone drewnianym malowanym płotkiem… tak… tak to właśnie miało wyglądać.

A okazało się,  że jest tak:  

 I tak:

Czyli ładnie, ale zwyczajnie. Zwykła, najzwyklejsza wieś, jakich wiele. Zadbana, czysta, schludna, do bólu zwyczjna. Gospodarstwa z polskim rozmachem rozrzucone na przestrzeni dobrych kilku kilometrów, pooddzielane polami, na których o tej porze roku jeszcze nic nie rośnie. Żadnych rzędów drewnianych chałup, gdzieniegdzie jedynie kwietne ornamenty na zwykłych murowanych domach.

Czar prysł. Tak to jest, gdy człowiek zbuduje sobie w wyobraźni własną wersję, a rzeczywistość okaże się brutalnie inna. Dlatego piszę o tym na blogu – może dzięki temu ktoś z Was nie da się zwieść, tak jak ja się dałam. Przed wyjazdem przeszperałam bowiem cały internet i na każdym blogu widziałam tylko zdjęcia prześlicznie przystrojonych słodkich domków. Kwiecista słodycz wylewała się z ekranu nie pozostawiając złudzeń, że Zalipie to folklorystyczny raj.

A jak jest naprawdę? Z pewnością to najbardziej ukwiecona wieś w Polsce. Kwieciste wzory znaleźć można w wielu miejscach. Nie spodziewajcie się jednak, że wszystko wokół przykrywają kwiaty. O, na przykład może być tak – niepozorna chałupka z pustaków, z fragmentem elewacji ozdobionym malowanymi kwiatami.

Albo tak – przystrojony kwiatami budynek gospodarczy…

 Na całkiem zwyczajnym podwórku.

Zdarzają się perełki takie jak pomalowane studnie, klomby, drogowskazy, czy choćby buda dla psa. Wszystko to jednak tylko elementy, z pewnością ożywiające krajobraz Zalipia, z pewnością piękne i wymagające wiele pracy i ogromnego talentu od ich twórców. Ale porównując z wyobrażeniami… jakoś tego mało…

I tak, można trafić na chałupę z moich marzeń – taką jak ta.

Albo na urocze gospodarstwo agroturystyczne utrzymane w całości w kwiecistych zalipiańskich klimatach.

(Sądząc po anglojęzycznej informacji domek odwiedzają też zagraniczni turyści.)

Ale naprawdę ładnych chałup, oddających w pełni klimat tego, czego szukaliśmy naliczyliśmy słownie… TRZY.

Oprócz tego znaleźliśmy trochę współczesnych domów z elementami zalipiańskich kwietnych wzorów.

Natrafiliśmy też na ośrodek zdrowia ozdobiony kolorowymi kwiatami.

Słysząc “Malowana wieś” spodziewałabym się jednak, że nawet jeśli domostwa są nowe, to WSZYSTKIE (a przynajmniej znacząca większość) zostaną ozdobione w podobny sposób. Tymczasem zdecydowana większość chałup z zalipiańską tradycją malowania kwiatów nie ma zupełnie nic wspólnego. I w zasadzie trudno się dziwić – kto w dzisiejszych czasach ma ochotę i czas, żeby przystrajać swój dom tak pracochłonnymi wzorami. Tym bardziej podziwiam te gospodynie, którym jeszcze się chce. W których drzemie dusza artystki, zmuszająca je do chwycenia za pędzel i wymalowania na ścianie domu wzorów jakie malowały ich matki, babcie i prababcie…

Choć w Zalipiu są dwa muzea – Dom Malarek i Zagroda Felicji Curyłowej, nieco zniechęceni zwyczajnym wyglądem wsi nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie. Cokolwiek zobaczylibyśmy w muzeum, wydałoby nam się sztuczne, wymuszone… A może znów zawiodłabym się porównując rzeczywistość z wychuchanymi do bólu blogowymi zdjęciami. Może jeszcze kiedyś będę miała okazję tam zajrzeć. Tym razem już bez nadmiernych oczekiwań.

Na koniec dorzucam jeszcze kilka zdjęć tego, co w Zalipiu najpiękniejsze. Czyli dwóch chałup, które widzieliście na początku tej notki.

 

Pewnie pod tym wpisem posypie się fala hejtu – jak to nie potrafię docenić ludzkiej pracy, że przecież czemu nie zachwyca, skoro ma zachwycać. Nie zrozumcie mnie źle. Jestem pełna podziwu dla zalipiańskich artystek. Gratuluję talentu i sama chętnie przystroiłabym swój dom takimi kwiatami (choć na Spiszu wyglądałoby to co najmniej dziwnie). Te kwieciste wzory, które widziałam zachwyciły mnie bez reszty. Natomiast sama wieś… cóż, rozumiem, że nikt nie chce mieszkać w skansenie (mieszkańcy Chochołowa coś wiedzą na ten temat). Ale renoma Zalipia jako przepięknej “malowanej wsi” sprawia, że chciałoby się więcej i więcej… to co zobaczyłam po prostu zostawia pewien niedosyt.

Mimo to, zachęcam Was do odwiedzenia Zalipia. Z pewnością jest to miejsce, w którym folklor przeplata się z życiem codziennym, a niewiele już takich miejsc pozostało na polskiej mapie. I choć być może folkloru jest tu mniej niż by się chciało, to teraz przynajmniej wiecie czego się spodziewać 🙂

 

12 Replies to “Zalipie – zachwycająca malowana wieś?

  1. Nigdy nie słyszałam o tej mieścinie. Malowanki na domach, trzeba przyznać, przepiękne! 🙂 Jednak rozumiem rozczarowanie. Pewnie też spodziewałabym się całej osady zdobionej w takie piękne wzory. A rozczarowanie? No cóż…dzięki temu my mamy o czym czytać 🙂

  2. Witam – na początek pozwolę sobie zapisać ten blog do ulubionych. Po przeczytaniu tego wpisu (sam nie potrafię tak fajnie opisywać swoich doznań) dochodzę do wniosku, że mamy podobny spojrzenie na Polskę.Najwięcej zdjęć pokazuje nasz kraj w pięknych kolorach, a potem rzeczywistość nas rozczarowuje.Sam dużo jeżdżę po Polsce i uwieczniam jej stan taki jaki go zastaję, i to co piękne,ładne ale również i to co jest mniej ładne i wymaga poprawy. Efekty swoich podróży zamieszczam na mojej stronie www oraz na blogu adres na moim profilu FB. Pozdrawiam i życzę dalszych ciekawych podróży.

  3. Hmmm. Ja jeszcze w Zalipiu nie byłem, ale chyba wpadłem w pułapkę, o której pisałaś, bo chciałem zawsze tę wieś zobaczyć. Trochę szkoda, że nie weszłaś do tego muzeum, może mogliby odpowiedzieć na Twoje pytania i rozwiać wątpliwości dlaczego to wygląda tak, a nie jak wspomniana wioska ze snu 🙂 W takich miejscach jak Zalipie właśnie najważniejszy jest ten regionalny folklor i dobrze jest dowiedzieć się trochę więcej. A w muzeum właśnie jest od tego, żeby pokazywać jak jest naprawdę. Zalipie jest na naszej małopolskiej liście. Jeśli pojawimy się na miejscu spróbujemy podrążyć temat.

  4. Muzeum Curyłowej warto zobaczyć jest tam naprawdę pięknie – Dom Malarek niekoniecznie, bo to zwyczajny betonowy klocek, tylko ładnie ozdobiony. W Zalipiu przeżyłem podobne rozczarowanie, szczególnie, że wcześniej widziałem malowane wsie na Słowacji, które w całości były w jednym charakterze. Sądzę, że Zalipie warto zobaczyć, ale wpierw trzeba wiedzieć, że obok przepięknych domów jest też cała masa architektury bez wyrazu, a nawet brzydkiej.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *